Nr 10/2021 Technologiczny niepokój
1 Ścieżki we mgle – czyli o projektowaniu jutra

Nr 10/2021 Technologiczny niepokój

Biblioteka
  1. Wstęp

  2. Ścieżki we mgle – czyli o projektowaniu jutra

  3. Niebezpieczne chemikalia w meblach i sztuce użytkowej. Zagrożenia i wskazówki dla projektujących

  4. Bioplastiki zapożyczone ze świata mikrobów

  5. Biotechnologia zmienia myślenie dizajnerów o projektowaniu

  6. Sztuczna inteligencja będzie wszechobecna. Co z tego wynika?

  7. Elegia na zmierzch Homo sapiens. Od cywilizacji rozwoju do cywilizacji dziedzictwa

  8. Czego chcemy od nowych technologii?


1 Ścieżki we mgle – czyli o projektowaniu jutra

Gwałtowny przyrost wiedzy oraz możliwości technicznych w ostatnich dekadach czyni zakres naszego oddziaływania na otaczające środowisko oraz na nas samych tak dużym, że oddziaływanie to zaczyna odgrywać dominującą rolę w kształtowaniu przyszłości Ziemi.

„Dochodzę do wniosku, że dziś całe nasze społeczeństwo przeżywa kryzys. Każdego dnia czytamy w prasie o takich jego przejawach, jak zawrotna inflacja i bezrobocie, kryzys energetyczny i upadek służby zdrowia, skażenie środowiska i inne katastrofy ekologiczne, narastająca fala przestępczości i terroryzmu…Wszystkie te zjawiska są niczym innym, jak różnymi obliczami tego samego kryzysu i ów kryzys to w istocie kryzys percepcji. Zrodził się on podobnie jak kryzys lat 20. w fizyce z faktu, iż wciąż kurczowo trzymamy się anachronicznych pojęć należących do mechanistycznego światopoglądu, jaki proponowała nam nauka Kartezjusza i Newtona. Przestarzałe pojęcia próbujemy nadal stosować do rzeczywistości, której przecież nie sposób zrozumieć w kategoriach tamtych pojęć. Żyjemy dziś w świecie globalnie współzależnych zjawisk biologicznych, psychologicznych, społecznych i środowiskowych. Aby opisywać ten świat prawdziwie, potrzebujemy perspektywy ekologicznej, jakiej nie znajdziemy w światopoglądzie kartezjańskim. Potrzebujemy nowego paradygmatu, nowej wizji rzeczywistości. Muszą ulec zmianie nasze dotychczasowe myślenie, percepcja i wartości”1.

Co widzisz, patrząc w rozgwieżdżone niebo?

O tym, jak postrzegamy i rozumiemy rzeczywistość, decyduje stan wiedzy. Dziś odpowiedzi udziela nam nauka wspomagana technologią, wpatrzona w otaczającą otchłań czaszami obserwatoriów chłonących impulsy fal elektromagnetycznych z najdalszych zakątków czasu i przestrzeni. Badamy składowe gwiazd, rozszczepiając fotony światła w czułych interferometrach. Mierzymy drgania i zmarszczki wibrującej czasoprzestrzeni. Wizja zasiedlenia najbliższych planet jest tematem publicznej debaty i nikogo już takie rozważania ani nie szokują, ani nawet nie dziwią.

Ten stan wiedzy udało się osiągnąć niedawno – przez setki tysięcy lat nieboskłon był wyłącznie siedzibą bogów, zaledwie sto kilkadziesiąt lat dzieli nas od czasów, kiedy cały rozpoznany kosmos zawierał się w widocznej na nocnym niebie Drodze Mlecznej. 350 – od kiedy Newton odkrył siłę powszechnego ciążenia i opisał ruchy planet, 450 od rewolucji kopernikańskiej, kiedy Ziemia była centrum wszechświata, a za głoszenie odmiennych poglądów groziły tortury i stos.

Kształt przyszłego świata kiełkuje w naszych głowach. Trzeba bacznie słuchać i wypatrywać. Przyszłość zawsze zaczyna się od opowieści i snów. Pisarze, artyści, naukowcy, projektanci to ludzie stojący w awangardzie. To dzięki nim sny nabierają realnej postaci – na dobre i na złe.

Technologia a kultura

Żyjemy w technologii. Sformułowanie to można rozumieć analogicznie jak określenie „żyjemy w kulturze”. Analogia jest w pełni uzasadniona, a nawet w pewnych aspektach technologia mocniej i bardziej radykalnie oddziałuje.

Technologia podobnie jak kultura – choć można na pewnym poziomie rozważać ich wzajemne powiązania i relacje (czy technologia jest pochodną kultury, na ile kultura jest kształtowana przez technologię) – jest wytworem ludzkiego umysłu. I w obu wypadkach z całą świadomością wynikających stąd konsekwencji nie mówimy o wytworze umysłu jednego człowieka, ale o sumie umysłów tworzących społeczeństwo, czy szerzej: ludzkość. Technologia jest tą jedyną i unikatową rzeczą, która w rzeczywisty sposób odróżnia nas od reszty świata zwierzęcego na Ziemi.

Technologia to wytwór zbiorowego umysłu ludzkiego. Powstała, aby chronić nas przed bezpośrednim wpływem otaczającego świata. By wytworzyć niezbędną minimalną strefę komfortu i bezpieczeństwa pozwalająca przeżyć o dzień dłużej, wychować o jedno dziecko więcej.

Początki były skromne – opanowanie zdolności rozpalania i podtrzymywania ognia dało ludziom pierwotnym szansę na ogrzanie się, na ochronę przed drapieżnikami, na przygotowanie bardziej strawnego, przetworzonego termicznie pożywienia.

Technologie agrarne umożliwiły wykorzystanie potencjału roślin do wykarmienia większej liczby ludzi – dały początek osadnictwu.

Wynalazek pisma umożliwił kumulację wiedzy. Utrwalanie, powielanie i dystrybucję informacji, której zasoby przekraczały pojemność pojedynczego umysłu.

Wąska, delikatna strefa bezpieczeństwa, jaką za pomocą podstawowych technologii oddzieliliśmy się od otaczającego świata, dała początek kulturze. Z czasem, rosnąc, poszerzając się, izolowała od wpływu otaczającego nas świata, coraz bardziej, aż wreszcie przesłoniła nam ten świat. Wypełniła otaczającą nas przestrzeń własnymi wytworami. Współcześnie żyjący człowiek niewiele ma kontaktu z pierwotnym światem przyrody. Jedyne miejsca styku wyznacza jeszcze biologia naszych ciał – starzenie się i śmierć, chemia miłości i prokreacji – całe dziedzictwo naszej zwierzęcej małpiej natury, z której nie wyzwolimy się, nie porzucając własnych ciał. Po drugiej stronie spektrum znajdują się zjawiska, na które poprzez wątłość naszych technicznych możliwości jeszcze nie potrafimy odpowiedzieć – powodzie, huragany, zjawiska o skali planetarnej i kosmicznej, do których korektur jeszcze nie dorośliśmy.

Technologia jest czynnikiem, który dosyć powszechnie traktowany jest podrzędnie i „narzędziowo” w stosunku do kultury. Oczywiście w pewnych wybranych, wąsko rozumianych przejawach jest zdecydowanie tylko narzędziem. Lecz z drugiej strony technologia rozumiana jako suma technicznej aktywności ludzkiej jest czynnikiem bardzo mocno wpływającym na nasze otoczenie oraz na nas samych. Możemy w tym kontekście używać określenia „technosfera” na równi z „ekosferą”, „biosferą” czy „kulturą”. Co ciekawe, słowa „kultura” nie odnosimy do miejsca naszej egzystencji. Jest ono powiązane znaczeniowo z warstwą aktywności umysłowej i emocjonalnej człowieka. Choć już zewnętrzne przejawy kultury skłonni jesteśmy nazywać „kulturą materialną”.

Czy możemy technologię i technosferę zredukować do przejawów naszej aktywności technicznej? Nie sądzę. Myślę, że podobnie jak w przypadku kultury, technologia jest zmaterializowanym przejawem fenomenu ludzkiego umysłu. Zdolności do krytycznego i analitycznego myślenia, budowania modeli rzeczywistości, skutecznego opisu i wnioskowania. I wreszcie skłonności do tworzenia narzędzi zmieniających otaczającą nas rzeczywistość. Technologia jest bezpośrednim wynikiem naszej potrzeby poznania, którą nazywamy nauką. I podlega tym samym co nauka kryteriom: falsyfikowalności, dowodliwości i skuteczności. Jest przedłużeniem i spotęgowaniem naszych oczu, uszu, rąk i umysłów.

„Technosfera” to określenie nad wyraz trafne. Dosłownie i w przenośni oddaje istotę zjawiska. Konstruujemy wokół siebie przestrzeń wypełnioną tworami naszych rąk i umysłów. Odkąd wpadliśmy na pomysł generowania modulowanej transmisji radiowej, wokół Ziemi puchnie bańka elektromagnetycznego szumu. Bańka o niebagatelnych rozmiarach – 70 lat świetlnych promienia i z każdą sekundą się poszerza. Zmieniamy skład atmosfery, pokrywamy powierzchnię planety plastikiem, betonem i stalą. Nocne światła miast stanowią niezbity dowód naszej obecności. Zdobywamy już pierwsze przyczółki w przestrzeni kosmicznej. Mamy stały habitat na orbicie, planujemy budowę baz na Księżycu i Marsie. Bezzałogowe sondy Voyager przekroczyły niedawno zewnętrzne rubieże układu słonecznego i wydostały się w przestrzeń międzygwiezdną. Są forpocztą i zapowiedzią.

Technologie natury i technologie człowieka

Jeżeli rozumiemy technologię jako powtarzalny proces, który w określonych warunkach winien przynosić określony efekt, jako pewną metodę postępowania, rodzaj przepisu, to nie jest technologia wyłącznie domeną człowieka. Wraz z pojawieniem się samoreplikujących się molekuł, będących zarodzią życia na Ziemi, możemy mówić o pierwocinach technologii. Procesy chemiczne zachodzące w żywej komórce wielokrotnie przewyższają poziomem swojej komplikacji najbardziej złożone procesy syntezy chemicznej, które jesteśmy w stanie uzyskać w technologicznych instalacjach. Fotosynteza, embriogeneza, replikacja i odczyt kodu DNA to przykłady niezwykle wyrafinowanych procesów technologicznych, które wytworzyła natura. Miliardy lat wcześniej, niż pierwszy hominid świadomie sięgnął po zaostrzony kij i użył go jako narzędzia.

Różnica procesów technologicznych uruchamianych przez naturę w stosunku do ludzkich aktywności tkwi wyłącznie w tym, że o ile produkty ludzkiego umysłu, w tym technologia, są celowe, nakierowane na realizację określonych zadań, zwykle dosyć wąsko rozumianych, o tyle technologie natury nie są intencjonalne. Nie przyświeca im żaden określony cel, w tym rozumieniu, w jakim rzeka nie obiera celu swej drogi. O budowie gwiazd, układów planetarnych, cząstek chemicznych i atomów decydują podstawowe prawa fizyczne konstytuujące wszechświat. Niewyobrażalna wprost skala komplikacji i długość jego trwania powodują, że zdarza się w nim wszystko, co zdarzyć się może w ramach określonych podstawowymi fizycznymi regułami. Powstanie życia jest zdarzeniem wynikającym wprost z tych reguł – zdarzyło się, bo zdarzyć się mogło, i nic ponad to. Najbardziej skomplikowane technologie natury związane z materią ożywioną są wynikiem procesów trwających miliardy lat. Prób i błędów, w których rolę oceny skuteczności przyjętych rozwiązań spełnia kryterium przeżywalności – replikacji. Ich perfekcja jest wynikiem niewyobrażalnie gęstego sita selekcyjnego. Procesy technologiczne uruchamiane przez człowieka zwykle ograniczają się do stosunkowo prostych celów. Mierzonych sukcesem ekonomicznym, poprawą jakości bytu, zwiększeniem bezpieczeństwa. W szerszej skali czasowej i ilościowej ocena skuteczności przyjmowanych rozwiązań niejednokrotnie radykalnie odbiega od założeń wstępnych i lokalnie rozumiany sukces zamienia się w globalne zagrożenie.

Żyjemy w technologii – w bańce wypełnionej wytworami naszych umysłów. Jak kosmonauta zawieszony w kokonie skafandra w kosmicznej pustce, jak nurek zanurzony w batyskafie w zimnych i ciemnych głębinach oceanu. Każda awaria, dysfunkcja technologicznego środowiska, oznacza katastrofę. Jesteśmy na drodze, z której nie ma powrotu, a której cel jest przed nami ukryty. Technologia z narzędzia powiększającego zdolność przetrwania stała się całym naszym środowiskiem. Nie zadbaliśmy o to, aby mieć na jego kształt wystarczający wpływ.

Nie jesteśmy w stanie, a w każdym razie dotychczasowe doświadczenia na to wskazują, przewidywać konsekwencji wdrażanych rozwiązań. Tworzywa sztuczne są z jednej strony podstawowym budulcem naszej gospodarki, a z drugiej strony jednym z istotniejszych zagrożeń dla całego ekosystemu. Globalna komunikacja (samochody, samoloty, kolej) połączyła całą ludzkość siecią umożliwiającą swobodną wymianę towarów i usług, a jednocześnie jest jednym z istotnych czynników podnoszącym poziom CO2 w atmosferze i ułatwia rozprzestrzenianie się chorób zakaźnych (COVID). Biotechnologie są nadzieją na zażegnanie problemów nękających nas chorób i przedłużenie życia, ale też prowadzą nas w rejony, gdzie można mówić o przekroczeniu granicy tożsamości gatunkowej Homo sapiens. Te same zastrzeżenia dotyczą rozwoju informatyki, robotyki, sztucznej inteligencji, nanotechnologii etc.

XX wiek przyniósł wiele zmian w dziedzinie technologii, w tym jedną niezwykle istotną – rośnie pierwsze pokolenie, które określa się mianem Internet natives. Prawdziwi obywatele świata danych, budujący swoje relacje za pośrednictwem globalnej sieci. Wirtualni i ulotni. Nie uznający granic, narodowości, języka, płci. Żyjący jednocześnie w świecie rzeczywistym i w świecie wirtualnym. To pierwsze pokolenie wytwarza już własne normy społeczne, własne normy moralne, własne sposoby postępowania. Warto śledzić, co dzieje się w tym nowoczesnym społeczeństwie. Warto zastanowić się, jakie trendy zaczynają dominować. Ponieważ to jest właśnie obraz przyszłego świata.

XXI wiek z kolei jest czasem, kiedy coraz wyraźniej rysuje się wizja światów projektowanych w pełni przez człowieka, które ewoluując, zastępują „środowisko naturalne”. Rzeczywistość, która nas ukształtowała zarówno na poziomie biologicznym, jak i społecznym coraz mocniej poddawana jest formatowaniu w wyniku oddziaływania czynników technicznych i technologicznych. Jak silne są nasze związki z biosferą Ziemi, zaczynamy dostrzegać dopiero w wyniku ujawniających się radykalnych zmian będących następstwem ludzkiej aktywności. Nasze ciała, nasz umysł wyewoluowały w środowisku ziemskim. Są doskonale przystosowane do otaczającego nas świata – ukształtowane w sposób, który ma zmaksymalizować nasze szanse przeżycia. Ale zarazem oba ograniczone wyłącznie do tych funkcji. To dużo i niezmiernie mało zarazem. Żyjemy w „średnim świecie”, jak to określił Jim Baggott2. Nasze zmysły przystosowane są do odbierania sygnałów, które w otaczającej nas rzeczywistości mogą decydować o przeżyciu. Wszystko, co ucieka skalą zarówno w dół, jak i w górę, jest niezwykle trudne do oceny. Dopiero na poziomie poznania naukowego, kiedy nauczyliśmy się wdrażać metody na protezowanie naszych zmysłów poprzez wykorzystanie urządzeń poszerzających spektrum odbioru informacji (wykraczających poza czułość danych nam zmysłów) oraz wynaleźliśmy sposoby opisu nieodwołujące się do bezpośredniej percepcji, zdołaliśmy rozpoznać prawdziwą naturę otaczających nas zjawisk. Skala odbioru rzeczywistości, z którą stykamy się codziennie, powoduje, że mamy istotne problemy poznawcze. Nie jesteśmy w stanie właściwie oceniać zjawisk wielkoskalowych i mikroskalowych. Trwających zbyt krótko lub rozciągniętych na milenia. Stąd między innymi problemy związane z wnioskowaniem i odczytywaniem realnych skutków, które związane są z wdrażaniem różnego rodzaju technik i technologii.

Kolejnym źródłem nieporozumień we współczesnym świecie jest niewłaściwe nazewnictwo. Większość przemian, które następują w otaczającej nas rzeczywistości, nazywamy postępem. Z tego punktu widzenia każde nowe rozwiązanie techniczne, każda technologia musi z założenia być lepsza niż ta, którą zastępuje. To myślenie jest błędne u podstawy. Świat podlega jedynie nieustannej zmianie i jest to jedyna jego trwała cecha. Wartościowanie jest domeną ludzkiego postrzegania rzeczywistości i często wiedzie nas na manowce. Fakt, że wprowadzana zmiana stanowi realne polepszenie otaczającej rzeczywistości, możemy zaobserwować dopiero w perspektywie długofalowej. Krótkofalowe działania przynoszące doraźny skutek, często w perspektywie dłuższej – dekad i stuleci – okazują się, wręcz przeciwnie, katastrofalne i obniżające jakość życia. Przykładem może być stosowanie tworzyw sztucznych. Trudno oczywiście dzisiaj wyobrazić sobie gospodarkę funkcjonującą bez znakomicie rozwiniętej technologii przetwórstwa polimerów syntetycznych. Z drugiej jednak strony w przeciągu zaledwie stu kilkudziesięciu lat od wprowadzenia ich do produkcji masowej stanęliśmy w obliczy globalnej katastrofy – zatrucia lądów, rzek i oceanów wszechobecnym plastikiem, które stanowi realne zagrożenie dla funkcjonowania całego ziemskiego ekosystemu. Podobne problemy pojawiają się w kontekście energetyki opartej na kopalinach, technologiach nuklearnych, gwałtownie ingerujących w środowisko technologiach agrarnych, komunikacyjnych czy cyfrowych technologiach obróbki danych. Jesteśmy w niebezpiecznym momencie rozwoju cywilizacyjnego, w którym konieczne jest zdanie sobie sprawy, dokąd prowadzą nas wdrażane technologie i odkrycia naukowe.

Żyj mnie

Nie da się zakryć tego, co zostało odkryte. Wszystko, co jest do pomyślenia, jest do urzeczywistnienia. Nadszedł czas, aby zacząć bardzo poważnie zadawać sobie pytania, dokąd zmierzamy. Konsekwencje naszych dzisiejszych decyzji będą określać losy całej cywilizacji w najbliższej przyszłości. O ile pytania o przeszłość i teraźniejszość wydają się proste do sformułowania, o tyle rozważania na temat przyszłości stanowią już trudny dylemat. W przypadku ścieżek rozwoju technologicznego nie wystarczy prosta ekstrapolacja stanu istniejącego. Jak wynika z historii, nazbyt często przypadkowa koincydencja faktów przestawiała tory rozwoju cywilizacji w zupełnie innym niż spodziewany kierunku. Skala środków, którymi aktualnie dysponujemy, stwarza realne zagrożenie i nie dotyczy to tylko kwestii technicznego i materialnego oddziaływania na środowisko. Decyzje, które podejmujemy, technologie, które wdrażamy, badania, które finansujemy, zmieniają nie tylko otaczający nas świat, ale i nas samych. Kreujemy kulturę, ekonomię, naukę, religie, jak baron Münchhausen wydobywamy się ze świata, ciągnąc za swoje włosy, i podobnie jak w jego wypadku więcej w tym działaniu szaleństwa czy brawury niż rozważnego i roztropnego planowania.

„W obecnych czasach zachodzi powoli i nie bez trudu – głęboko sięgająca reorientacja kultury: dotychczas wpatrzona tylko w historyczną przeszłość i teraźniejszość człowieka, zaczyna część tak samo pilnej, tak samo solennej uwagi zwracać ku jego przyszłości. Nie chodzi o zmianę perspektywy jakoś woluntarystyczną, przelotnymi modami wywołaną, lecz o zrozumianą konieczność działań przewidujących: fundamentalne jakości egzystencji od takich prognoz mogą zależeć. Literatury nigdy nie brakło dawniej przy zwrotnych momentach dziejów, więc nie powinno by jej zabraknąć także przy tym procesie obracania się zwor i zawiasów myśli zbiorowej. Godzi się jej być wszędzie tam, gdzie czuwa i pracuje myśl ludzka. Science fiction nie od dziś zwie siebie przepatrywaczką przyszłości. Ale że zajęcie takie nie było zaliczane ani do poważanych w naukach ścisłych, ani do poważanych w humanistyce, nikt owych pretensji pod szkła powiększające nie brał. Kiedy jednak dyrektywy i oceny diametralnie się odmieniają, sprawdzenie rzetelności wysuwanych roszczeń, sensu prac kreacyjnych, ich specyfiki, czyli krótko mówiąc, krytyczno-teoretyczna kontrola ich jakości, wydaje się jak najbardziej na czasie”3.

Czy da się nałożyć kaganiec na ludzką ciekawość i inwencję? Prawdopodobnie nie i raczej nie byłoby to wskazane. Tym niemniej musimy zdawać sobie sprawę z tego, że ścieżki którymi wiedzie nas nasza niepohamowana ciekawość, mogą prowadzić w ślepy zaułek. Wieść w miejsca, z których już nie będziemy się w stanie wycofać. Drogi rozwoju cywilizacji nie podlegają planowaniu. Są splotem wyborów dokonywanych w momentach, których kluczowe znaczenie ujawnia się dopiero po czasie. Częstokroć decyzje podejmowane dziś będą miały swój realny oddźwięk dopiero dziesięciolecia później.

Zmiana jest tym, co wbudowane w naturę świata. Zmianie podlega otaczająca nas rzeczywistość „świata naturalnego”, zmianie podlega rzeczywistość, którą kreujemy my, ludzie. Tej zmianie podlegamy również jako istoty tworzące społeczeństwo. Zmiana jest rzeczą naturalną i pożądaną, rzeczą szkodliwą i niebezpieczną jest stagnacja. Tylko zmiana daje nadzieję na przyszłość. Mylne jest oczekiwanie, że da się świat ustabilizować i zachować na długo w zgodzie z ustalonymi arbitralnie wartościami. Tego typu myślenie jest ułudą. Problem polega jedynie na tym, aby zarówno tempo zmian, jak i ich kierunek były choć śladowo przemyślane. Abyśmy choć w niewielkim stopniu zdawali sobie sprawę, gdzie te zmiany mogą nas doprowadzić – ponieważ dokonujemy autokreacji. Uruchamiamy wielkoskalowe procesy wpływające na otaczające nas środowisko życiowe, zmieniające zasady funkcjonowania społecznego, a już w nieodległej przyszłości zapewne i biologiczne fundamenty naszego istnienia.

Analizy kierunków rozwoju muszą być prowadzone długofalowo. Nie wystarczy doraźny rachunek ekonomiczny wykazujący zyskowność przedsięwzięcia. Trzeba sięgać w ocenie wprowadzanych rozwiązań całe dziesięciolecia, a być może nawet i setki lat do przodu. To trudne zadanie. Wykraczające zdecydowanie poza możliwości indywidualnej oceny ze względu na niezwykłą złożoność problemu. Tutaj rodzi się miejsce dla ludzi, którzy z natury rzeczy muszą posługiwać się kreatywnym myśleniem jako jednym z narzędzi wykonywania zawodu. Stanisław Lem postulował, że dziedziną futurologii, czyli nauki, której celem ma być ocena potencjalnych kierunków przemian technicznych, technologicznych, społecznych naszej cywilizacji, powinni zajmować się ludzie literatury i sztuki. Jest w tym stwierdzeniu dużo racji. Myślenie wyłącznie w kategoriach technicznych czy ekonomicznych bardzo często zawęża perspektywę, uniemożliwiając ogarnięcie szerszych horyzontów możliwych zdarzeń.

Budowanie wyobrażeń przyszłości poprzez prognostykę naukową, literaturę, film czy gry komputerowe jest jak nakierowanie wąskiego promienia światła w otaczającą nas mgłę przyszłości. Czasami w polu widzenia pojawiają się ścieżki, którymi możemy podążać dalej. Tego typu prognostyka jest niezbędna, aby wytyczać możliwe drogi rozwoju, ale również, a może nawet przede wszystkim, aby unikać potencjalnych zagrożeń. Należy jednak pamiętać, że te działania są obarczone dużym ryzykiem samosprawczości. Nasze dzisiejsze wyobrażenia będą odciskać piętno na kształcie świata przyszłości. Richard Dawkins tworzy koncepcję memu – czynnika, który pełni podobną funkcję w środowisku techniczno-kulturowym jak gen w środowisku materii ożywionej4. Memy, których składową są idee, bytują na tkance zbiorowej świadomości, mnożąc się, rosnąć, ewoluując i konkurując ze sobą. W tym rozumieniu memami są religie, przekonania polityczne, mody. Memem jest język. Wynikiem propagacji memów jest kultura. Podobnie jak geny są bezintencjonalne. O ich skuteczności świadczy zdolność przetrwania, a ta odciska swój kształt w zachowaniach społecznych. Kreatywność, zdolność wytwarzania nowych idei, nie jest niczym innym jak formą infekowania zbiorowej świadomości nowymi memami, które odtąd będą toczyć swój własny niezależny od twórcy byt. We współczesnym świecie umiejętność kreowania i zarządzania nośnymi memami staje się podstawą nowoczesnej gospodarki, metodą uprawiania polityki czy toczenia wojen.

Naturalnym biegiem rzeczy projektanci muszą posługiwać się metodami kreowania i przewidywania przyszłych wydarzeń. Ta umiejętność, ta cecha, wpisana jest w naturę zawodu. Wdrażając produkt o niewielkiej nawet klasie komplikacji, należy zdawać sobie sprawę z tego, jak będzie wyglądał rynek w momencie, kiedy produkt będzie trafiał na półkę sklepową – za rok, dwa lub trzy. Predykcja i intuicja, konieczność dokonywania analiz sięgających daleko w przyszłość są immanentne zawodowi dizajnera. Zdolność dostrzegania i rozpoznawania żywotnych trendów stanowi o skuteczności działań projektowych. We współczesnym świecie rola i cele pracy projektanta zmieniają się niezwykle dynamicznie. Pojawiają się nowe obszary działań, nowe narzędzia, ale przede wszystkim zmienia się perspektywa widzenia i rozumienia. Internet umożliwia przepływ informacji na skalę globalną, telefonia komórkowa łączy miliardy ludzi siecią natychmiastowej komunikacji. Globalny rynek dóbr jest dostępny dla większości populacji. To są zmiany, które nastąpiły w skali zaledwie kilku dziesięcioleci, w skali jednego ludzkiego życia – tempo zmian rośnie proporcjonalnie do wzrostu możliwości technologicznych. Pojawienie się nowej kategorii rynku – „gospodarki wirtualnej” oraz wirtualizacja produktu, przemysł czasu wolnego dotyczący coraz większej części populacji globu to zapowiedzi nowych trendów, które będą w przyszłości kształtować świat. Stąd tak istotne jest zdanie sobie sprawy ze zmieniających się kompetencji stanowiących o skuteczności pracy dizajnera. W nadchodzącej przyszłości to właśnie zdolność kreowania nowych nośnych idei będzie bardziej istotna niż umiejętność kreowania przedmiotów – którą to umiejętność coraz skuteczniej, szybciej i taniej przejmą inteligentne algorytmy. Współczesne technologie wytwórcze dają coraz większą swobodę wytwarzania, bez konieczności osiągania kompromisów pomiędzy tym, co pożądane, a tym, co możliwe. Zmianie podlega ekonomia produkcji wyzwalająca się z dyktatu wielkiej serii. Produkt wytwarzany na życzenie, zoptymalizowany i dostosowany do potrzeb użytkownika to nadchodząca przyszłość. Produktem stają się nie tylko przedmioty materialne, ale w coraz większej mierze idee i sensy, wymyślone, wykreowane, zaplanowane i zaprojektowane. Budowanie scenariuszy wybiegających w przyszłość zdecydowanie dalej niż wyłącznie moment wprowadzenia do sprzedaży to nadchodząca konieczność. Podstawową kompetencją projektanta w przyszłości, poza umiejętnością kreacji, będzie przede wszystkim interdyscyplinarność – umiejętność rozumienia zdobyczy współczesnej nauki. Zdolność śledzenia i implementowania najnowszych osiągnięć w dziedzinie nauk stosowanych i technologii, a także umiejętność oceny długofalowych skutków wprowadzanych rozwiązań. Produkt w nadchodzącym świecie będzie tylko narzędziem, prawdziwym celem stanie się projektowanie sensu życia.

„[…] jedyny biznes, który zachowa rację bytu, gdy już wszystko będzie tanie, luksusowe i bezpieczne. Tego, co naprawdę oryginalne, nie wymłóci ze starych danych żadna moc obliczeniowa.
Jedyny biznes nieskończoności: produkcja sensów życia.
My je produkujemy. My dla was. Żebyście do reszty nie zatonęli w nolensum.
My my my. Dzień po dniu. Wyżymając do cna neurony. Spuszczając spermę z duszy. Rwąc sobie zęby z dupy.
Masz”5.