Wayfinding za chwilę i później

Projektowanie informacji, w tym wayfinding, to obszar moich zainteresowań i praktyki od wielu lat. Ta dziedzina coraz silniej związana jest z technologią i wszelkimi obietnicami, jakie ona za sobą niesie. Niestety, myśląc o przyszłości, nie widzę krzywej wznoszącej się, wprawdzie cel w postaci skuteczniejszej i zindywidualizowanej informacji zostanie osiągnięty, ale po drodze czeka nas kilka trudnych momentów. Związane będą ze zdobywaniem doświadczenia, szybko zmieniającą się technologią, a co za tym idzie, zmianą przyzwyczajeń oraz brakiem rozwiązań dla systemowego wdrażania. Skupiając się jednak na samej profesji, postaram się podzielić obawami i nadziejami.

Projektowanie informacji jest wrażliwe na jakość danych wyjściowych, wliczając w to logikę, systemowość, dyscyplinę języka i organizacji, zarządzanie, weryfikowanie oraz prototypowanie i wdrażanie. Z większością wyliczonych aspektów mamy duże problemy na styku projektu i rzeczywistości. Wayfinding będzie tym obszarem, w którym rozszerzona rzeczywistość i multimedia szczęśliwie się zadomowią, nie zamknie to jednak wskazanych wyżej wrażliwych kwestii. Możliwości technologiczne dają powody do radości, ale przypomina mi się trudny okres dziko rozwijającej się gospodarki rynkowej lat 90., kiedy do środowisk projektowych weszły rzesze informatyków obsługujących programy graficzne, co skończyło się marnymi rozwiązaniami funkcjonalnymi i wizualnymi. Również teraz wkrada się niebezpieczeństwo pominięcia całego zasobu wiedzy i doświadczeń związanych z projektowaniem komunikacji wizualnej na rzecz projektowania rozwiązań technologicznych. To jest to, co czeka nas w najbliższej przyszłości. Mój niepokój łagodzi tylko fakt, że jednocześnie szybko rozwija się środowisko UX i projektowanie usług, co ma znaczący wpływ na obszar, w którym działamy. Dobre praktyki zdarzają się coraz częściej i są dostrzegane nie tylko wśród dizajnerów, ale też zleceniodawców. Akcentowanie podejścia skoncentrowanego na potrzebach i możliwościach użytkowników przyczynia się szczególnie mocno do właściwego postrzegania i rozumienia profesji, metod, jakimi pracuje i jakości rezultatów możliwych do osiągania. Oczywiście, jak w innych dziedzinach, i w wayfindingu konieczne jest tworzenie zespołów projektowych o zróżnicowanych kompetencjach, na przykład w zakresie komunikacji wizualnej, projektowania produktu, ale też z uwzględnieniem projektantów augmented reality, psychologów, strategów itd. Tutaj produkt w rozumieniu rozwiązania projektowego jest idealnym miksem kompetencji i doskonale zaciera różnice między 2 i 3D, uwzględniając usługi i wszelkie rozszerzenia. W Polsce w krótkiej perspektywie z powodów polityczno-gospodarczych obszar działań tej branży nie będzie zbyt duży. Jednak, mam taką nadzieję,  już za jakieś 10 lat rozrośnie się wyraźnie i stanie prawdziwym poligonem popisów technologicznych i rozwiązań użytkowych.

A co z samym użytkownikiem? Z mojego doświadczenia projektowego wynika, że spada nam efektywność odbioru informacji zakodowanej w postaci map czy planów budynków. A analizy, które wykonywaliśmy z zespołem podczas projektowania map dla Parku Śląskiego, skłaniały do refleksji, że starsze pokolenia radzą sobie znacznie lepiej.

Wśród grupy czytających mapy „ze zrozumieniem” (wyłączam architektów i projektantów) znalazło się wielu seniorów, którzy zwyczajnie posługiwali się mapami w przeszłości, czy to podróżując autem, wędrując pieszo, czy to na przykład uprawiając gry terenowe w harcerstwie. Chodzili, a nie byli podwożeni pod drzwi, mogli więc obserwować otoczenie, a zamiast biernego reagowania na komendy pytali o drogę innych i dawali sobie szansę na tworzenie mentalnych obrazów eksplorowanych przestrzeni. Co to oznacza dla projektantów wayfindingu? Ciężar projektów będzie oparty na nakierowaniu.

Już widać możliwość skuteczniejszego nawigowania poprzez osobistych, wirtualnych przewodników i prowadzenia do celu za pomocą indywidualnie „zredagowanej” informacji, która będzie widoczna i dostępna tylko dla zainteresowanego. Systemy nawigacji GPS, w pewnym zakresie, już nas do tego przyzwyczaiły. W ten sposób zwiększy się skuteczność wskazywania drogi i poczucie satysfakcji wśród odbiorców, a dodatkowo przestrzeń publiczna oczyści się z nadmiaru bodźców.

Podsumowując, uwodzi coraz realniejsza wizja zwiedzania miasta opisanego niematerialnym obrazem. Informacją, aktualną, wyświetlaną konkretnemu odbiorcy, oczyszczoną z tego, czego nie potrzebuje i dostosowaną do indywidualnych ograniczeń percepcyjnych.

Jednak sądzę, że docelowo, tam, gdzie jest to możliwe i uzasadnione, powinniśmy nadal aplikować informację unplugged, która pozwoli się odnaleźć, gdy nie będzie prądu, wi-fi, a bateria w naszym telefonie czy innym urządzeniu się wyczerpie. Zdaje się, że te dwa tryby myślenia o informacji w przestrzeni są konieczne.

W krótkiej perspektywie wspomniane rozwiązania oparte na technologii będą dostępne dla zamożnych. Jednak długofalowo, gdy technologia się upowszechni i stanie tańsza, znudzona nią i zaspokojona już wcześniej bogata część społeczeństwa zwróci się ku rozwiązaniom opartym na relacji z drugim człowiekiem, samodzielności i przygodzie odkrywania. Snobizmem będzie umiar technologiczny i doświadczanie realnego otoczenia.

Dochodzi jeszcze jedna kwestia, z którą nie wiem, co począć, i która budzi niepokój.

Związana jest z zanikiem umiejętności rozumienia relacji przestrzennych czy brakiem niezależności. Te czynniki wydają się niezwykle ważne, zwyczajnie w życiu. Dźwięczy mi w głowie natrętnie pytanie, czy właśnie nie zatracamy zdolności do samodzielnego poruszania się, odczuwania przestrzeni? Czy inteligentny wayfinding się do tego stanu przyczyni? Czy w ogóle jest sens stawiania takiego pytania w kontekście rozwoju? Zapewne umiar w gloryfikowaniu i demonizowaniu okaże się rozsądny, tak więc pozostaje nam otworzyć się na możliwości i zadbać o siebie nawzajem.

 


fot. Anna Sielska

Tekst jest częścią cyklu O przyszłości towarzyszącemu numerowi 1/2019 pisma FORMY pt. Projektowanie jutra.

czytaj także: