Przyzwyczailiśmy się do festiwalowych spotkań dizajnerskiego środowiska w Łodzi, szczególnie że miasto ma w tym czasie wiele do zaoferowania i co tu ukrywać – pięknieje z roku na rok. Ale do rzeczy. Łódź Design Festival , jak zawsze oprócz dwóch flagowych wystaw make me – międzynarodowego konkursu dla młodych projektantów i must have – plebiscytu wyrobów rynkowych, pokazał kilka prezentacji problemowych, z pewnością niektóre godne uwagi.
Jako, że młodzi są przyszłością, zacznę od make me. Zgłosiło się 171 młodych (20–35 lat) z czego jury wybrało 25 prac w większości na bardzo dobrym poziomie. Co ważniejsze, wielu uczestników poświęciło swoją wiedzę i talent próbując rozwiązać ważkie problemy, jakie niesie współczesność. Dwie z nich to również realizacje, które weryfikuje wojenna rzeczywistość w Ukrainie. I nagrodę przyznano Maciejowi Głowackiemu i Oldze Kozłowskiej za projekt Staza SYGNIS – drukowalna 3D, zweryfikowana bojowo . Pod tą nieco za długą nazwą, kryje się zacisk medyczny do tamowania krwi wykonany w druku 3D. Jak w opisie zapewnili projektanci „Po rygorystycznych testach laboratoryjnych wysłaliśmy pierwszą partię na front – odpowiedziała nam prośba o kolejne. Do tej pory przekazaliśmy ich ponad 1700. Wiemy o 3 życiach uratowanych dzięki naszemu projektowi.”
Drugą nagrodę przyznano Piotrowi Tłuszczowi za Rydwan życia . To lekka przyczepa z hakiem do łączenia z cywilnymi samochodami terenowymi umożliwiająca ewakuację medyczną w warunkach wojennych. Przyczepa została nie tylko zaprojektowana, ale dwie wykonane i przesłane do Ukrainy. Było to możliwe dzięki zbiórce funduszy.
Jeszcze jeden projekt zwrócił moją uwagę, wyróżniony ex aequo drugą nagrodą – Me, myself, AI, Jana Wilczka. Te z pozoru banalne obiekty – stół, krzesło i obiekt ceramiczny powstały w dialogu ze sztuczną inteligencją. AI za chwilę wejdzie na stałe do warsztatu projektowego. Szukanie własnego „stylu projektowego” jak ujął to autor, było istotą tych poszukiwań. Eksploracja nowego jest kusząca.
O ile prace młodych wciągały, gorzej rzecz się miała z przeglądem polskiego rynku czyli must have. Z 400 zgłoszonych wybrano 80. Ostatnie lata z powodu pandemii nie są dobre, nie tylko dla naszego przemysłu. Wdrożenie nowego produktu trwa dwa i więcej lat. Ale czy jest aż tak źle, jak można by sądzić po zobaczeniu wystawy? Oczywiście było kilka wartościowych produktów. Z jednej strony te dobre wtopiły się w tło niewyróżniających się lub w takie, o których nie warto wspominać, a z drugiej, ekspozycja nie dała szans na dostrzeżenie zalet. Przykładem niech będą wykończeniowe tynki gliniane produkcji Costa Budownictwo Naturalne. Mała manufaktura na Suwalszczyźnie wykorzystując glinę z różnych miejsc w Polsce, zaproponowała z tego tradycyjnego surowca, tynki w naturalnej gamie kolorystycznej (niepigmentowane) do rustykalnego wykończenia ścian. Jest to alternatywa do produkcji masowej, przeznaczona dla konsumenta oczekującego rodzimych i proekologicznych rozwiązań. Widz nie ma szansy, aby się o tym dowiedzieć. Opis umieszczony na błyszczącym tle był nie do odczytania, nawet dla sokolego oka. Nie może też było dostrzec wyrobu umieszczonego na srebrno-metalicznym tle odbijającym obraz otoczenia. Całkowity kamuflaż! Grzech mało czytelnych i umieszczonych na nieodpowiedniej wysokości informacji to niestety nie jednostkowe zjawisko. Choćby świetnie merytorycznie przygotowana wystawa w Centralnym Muzeum Włókiennictwa…
Ale dość dziegciu.
Pociągając wątek materiałowy odniosę się do innej, ciekawej wystawy przygotowanej przez Jadwigę Husarską-Sobinę. Do tej pory widzieliśmy na wystawach prace adeptów dizajnu, którzy eksperymentowali z nowymi materiałami mieszając domowym sposobem dostępne im naturalne surowce. Tym razem to prace na poważnie. Firma The True Green pomysłodawca technologii i projektanci z Husarska Studio poszukują nowych wyrobów meblarskich wykorzystując jako surowiec prasowaną odmianę konopi Białobrzeskiej. Ekspozycja upewniła, że w szybko rosnącej roślinie drzemie potencjał, nie tylko jako zamiennik tarcicy czy tkaniny, ale źródła białka i pewnie jeszcze innych zastosowań czekających na odkrycie.
Trzeci kciuk to eksperyment badawczy, jeszcze bez przełożenia praktycznego, ale rozpalający wyobraźnię. Projekt Dani Clode z Plasticity Lab z Uniwersytetu Cambridge, która pokazała dodatkowy kciuk dopinany do dłoni. Wykonany w druku 3D sterowany przez mózg impulsami palców stopy pozwala uzyskać naturalną płynność chwytów i ruchów. Jak można ten pomysł wykorzystać, pozostawię inwencji przyszłych projektantów.
Pewnie czytelnicy tego tekstu już nie będą mogli zobaczyć ŁDF , bo to impreza tygodniowa, Na dłużej w Łodzi w MS1 czyli w Muzeum Sztuki przy Więcławskiego 36 zostaje wystawa Henryka Stażewskiego, czołowego artysty przedwojennej polskiej awangardy. Brytyjski kurator David Crowley przybliża jego prace powojenne i ich wpływ na kilku czołowych polskich artystów. Warto zobaczyć, polecam.
—
Łódź Design Festival 2023
18–28.05.2023
Art_Inkubator w Fabryce Sztuki
ul. Tymienieckiego 3, Łódź