Prawdziwie luksusowe dobra są dyskretne. Projektowanie w dobie pandemii – rozmowa z Siną Marią Eggl

O tym, że prawdziwie luksusowe dobra są dyskretne, rozmawiam z Siną Marią Eggl, projektantką marki Rolls-Royce Motor Cars Ltd. w Dziale Colour & Trim, Coach Build Design, Bespoke Design, Commission Collection, Accessory Design w Goodwood (Anglia) i Monachium (Niemcy). Sina ukończyła University Of Applied Sciences w Monachium, kierunek Industrial Design (Transportation Design).

Fryderyk Zyska: Jestem ciekaw, czy nad Twoim łóżkiem w dzieciństwie wisiał jakiś plakat motoryzacyjny?

Sina Maria Eggl: [Śmiech] Szczerze mówiąc to nie. Byłam typową dziewczynką. Jeśli mam być szczera, nie byłam zbytnio zainteresowana samochodami. I wciąż, w tym powszechnym rozumieniu, nie jestem entuzjastą motoryzacji – „Petrolhead”. Za to zawsze pociągała mnie sztuka, malarstwo, kreatywność, kunszt wykonania. Myślę, że to jest to, co pchało mnie w świat wzornictwa przemysłowego. Od zawsze interesowało mnie łączenie go z funkcjonalnością, łatwością użytkowania. Ta możliwość tworzenia rzeczy pięknych od zawsze mnie napędzała. Ta perspektywa przyczyniła się do podjęcia trudu i złożenia podania o staż w Rolls-Royce, charakteryzującego się tym, że nie jest typowym wytwórcą samochodów. To miejsce, gdzie tworzy się po mistrzowsku, a każdy produkt jest dziełem sztuki. I to jest coś, co absolutnie kocham w tej marce. To nie jest byle samochód, nie jest replikowany tysiące razy, jest absolutnie unikatowy.

A czy jest jakiś samochód, który wywarł na Tobie tak wielkie wrażenie, że powraca stale do Ciebie we wspomnieniach?

Zawsze podobały mi się zabytkowe samochody. Oczywiście również zabytkowe Rolls-Royce’y z ich efektowną, zewnętrzną aparycją, doborem kolorystyki. Uwielbiam je spotykać na ulicach, gdzie pomimo swoich lat, wciąż są w doskonałej formie. Chyba zawsze moje gusta w tej materii skłaniały się w kierunku brytyjskich producentów. Te najchętniej oglądam podczas wizyt w muzeach i to one zawsze wyzwalają we mnie najpotężniejszy ładunek kreatywności. Ciężko jest mi odpowiedzieć na Twoje pytanie. Często tym wrażeniem jest detal, jak ukształtowana jest maska czy inny element poszycia, karoserii, pinstripingu. To są kluczowe elementy, które przykuwają moją uwagę i zostają ze mną na długi czas.

Czy decyzja o podjęciu studiów projektowych i obrania ścieżki kariery projektantki środków transportu jest związana z jakimś szczególnym momentem w Twoim życiu?

Szczerze mówiąc, mając piętnaście czy szesnaście lat, nie wiedziałam, że istnieje taki zawód jak projektowanie samochodów. Nie sądziłam, że istnieje taka możliwość, aby zaistnieć w tym środowisku jako projektant. Pamiętam natomiast program telewizyjny, w którym projektant wzornictwa przemysłowego projektował flakon na perfumy. Program prezentował proces tworzenia tego typu szklanych naczyń, gdzie rzemieślnik tłumaczył na wstępnym etapie projektantowi jak wygląda proces wytwarzania, jak dobór składników i obróbka mają wpływ na finalny produkt. Projektant z kolei musiał go zrozumieć, aby być w stanie wykorzystać go do stworzenia przepięknego dzieła sztuki. Zafascynowało mnie, jak użyte materiały zmieniają się w finalny kształt. Zaczęłam szukać większej ilości informacji dotyczących projektowania przemysłowego, kierunku studiów będącego jedynym, na który kandydowałam. Szczęśliwie dostałam się na Uniwersytet Nauk Stosowanych w Monachium. [Śmiech] To była swoista ruletka, ale okazało się, że jest to kierunek, na którym niesamowicie się odnalazłam. Te studia mnie ukształtowały, dając jednocześnie przestrzeń na rozwój własnej kreatywności i stylu.

Mając 21 lat rozpoczęłam staż w Rolls-Royce . Aplikowałam z portfolio kompletnie pozbawionym szkiców związanych z motoryzacją. Bogate było jednak w projekty związane z tworzeniem obiektów ze szkła. Pamiętam moją rozmowę kwalifikacyjną z Gilesem Taylorem, podczas której prezentowałam i opisywałam filozofię, stojącą za produktami, które stworzyłam przy współpracy z Theresienthal. Musiały mu się spodobać, bo momentalnie rozpoczęłam pracę w charakterze pracującego studenta. Kolejnym etapem był projekt dyplomowy realizowany przy współpracy z Rolls-Royce, dzięki któremu na rok przed jego zakończeniem wiedziałam, że czeka na mnie posada. Rozpoczęłam karierę w dziale projektowania bespoke, projektując akcesoria i wnętrza pojazdów na specjalne zamówienie Klientów Rolls-Royce. Początkowo projektując limitowane edycje takie jak kosz koktajlowy do użytku domowego lub podczas wypraw samochodowych. Najprzyjemniejszą częścią tego procesu projektowego był czas spędzony z obsługą londyńskich hoteli i zamkniętych klubów członkowskich, poznawanie specyfiki ich pracy, narzędzi jakich używają do swoich wspaniałych kreacji i jak tworzy się perfekcyjny koktajl. To jest właśnie wspaniałe w pracy dla Rolls-Royce – czas przygotowania do realizacji projektu zwykle jest niezmiernie pobudzający, niecodzienny i przyjemny.

To brzmi jak spełnienie wszelkich marzeń projektanta. Czy każdego dnia, kiedy wstajesz do pracy, myślisz „Boże, pracuję dla Rolls-Royce”?

Pamiętam swój pierwszy dzień w studio projektowym, kiedy podczas oprowadzania widziałam wszystkie rozpoczęte projekty. Niektóre przesłonięte przed niepożądanymi widzami. Pamiętam to uczucie niesamowitej dumy i zaszczytu, jakiego doświadczyłam i doświadczam każdego dnia, mogąc pracować dla tak świetnej marki. To wielki zaszczyt i naprawdę spełnienie marzeń. Nie mówię tak, ponieważ rozmawiam z tobą, to po prostu moja szczera opinia.

Zatem jak wygląda proces projektowy w studio Rolls-Royce’a?

Pracuję w dziale Barwy i Wykończenia, moje działania są skupione wokół doboru kolorystyki i materiałów. Nasz proces zwykle rozpoczyna się od warsztatu z docelową charakterystyką. W miejscu, którego lokalizacja jest utrzymana w sekrecie, przez dwa lub trzy dni prowadzimy międzywydziałową debatę. Poruszamy takie kwestie, jak wartości jakie powinien reprezentować przyszły produkt, jaki powinien mieć nastrój, jakie barwy i materiały będą najlepiej go odzwierciedlać i oczywiście – kto będzie jego nabywcą. W momencie, kiedy osiągniemy porozumienie co do podstawowych wytycznych, charakterystyki, wracamy do swoich działów i rozpoczynamy pracę. Osobiście zwykle zaczynam od przygotowania moodboardu, na którym umieszczam obrazy oddające charakter, kolory, architekturę, światło, różne scenariusze, rzeczy, które odzwierciedlają charakter. Towarzyszą im długie rozmowy, podróże po całym świecie, wizyty w pracowniach wykonujących elementy drewniane czy obrabiające skóry. Pracujemy nad połączeniami materiałów, dopracowaniem detali w manierze, jakiej spodziewać się można po marce Rolls-Royce. Oczywiście następnie odbywa się seria drakońskich testów, gwarantujących, że nasze rozwiązania będą trwałe i posłużą kolejnym generacjom użytkowników. Ten etap – jeśli zakończony jest sukcesem – daje wiele zadowolenia, bo znalezienie i dobranie materiałów, ich połączeń starzejących się z gracją jest niezmiernie trudnym zadaniem.
Często spotykamy się z wyselekcjonowaną grupą naszych Klientów celem konsultacji pomysłów. Uczestniczymy w wielu festiwalach wzornictwa, ciągle poszukując i starając się inspirować bezustannie. Poszukujemy materiałów, które w środowisku wnętrza samochodu będą zachowywać swoje właściwości, a przy tym nie będą zakłócać geometrii elementów, na które zostaną nałożone.

Osiągamy to niezliczoną ilością spotkań i dyskusji, na przykład ze specjalistami z działów obróbki drewna. W Rolls-Royce są ludzie, którzy zdają się pracować dla marki od zawsze. Wiedzą wszystko o fornirach, lakierach, posiadają nieocenioną wiedzę, która jest tak pomocna dla nas, najmłodszego grona projektantów. My z kolei rzucamy im wyzwania w postaci świeżych idei i pomysłów, które nie mogłyby być zrealizowane bez ich doświadczenia. To zawsze jest współpraca ramię w ramię, a celem jest stworzenie perfekcji w dziedzinie materiałów, połączeń czy geometrii.

Co daje Ci największą przyjemność w procesie projektowym i jakie narzędzia w nim wykorzystujesz?

Na początku – który dla mnie jest najbardziej ekscytujący – wykorzystuję wspomnianą technikę tworzenia moodboardów. Ten etap pomaga mi w zrozumieniu charakteru obiektu, jaki projektujemy. I patrząc na taki opracowany szczególnie dobrze, myślisz sobie: „Wow, naprawdę wgryźliśmy się do głębi tego, co chcemy osiągnąć”. Oczywiście kiedy powstają coraz bardziej zaawansowane modele, dostrzegasz wszystkie niuanse,  które z pomysłów się sprawdzają, a które wyglądają po prostu dziwnie. Za każdym razem, gdy powstaje kolejny model – a tworzymy ich wiele, zanim finalny pojazd ujrzy światło dzienne – koncepcja staje się coraz bardziej dopracowana, coraz bardziej ekscytująca. Następnie samochód prototypowy zostaje odesłany na testy i gdy widzisz go znów po dłuższej nieobecności, to kolejny moment kiedy możesz przekonać się o trafności swoich decyzji projektowych.

Okropnie ekscytującym momentem jest oficjalna światowa premiera. Ponieważ to moment, w którym twoje idee zostaną poddane ocenie ogromnej grupy widzów. Jesteś przerażony i podekscytowany jednocześnie. Kolejną wyjątkową chwilą jest ta, w której przechadzasz się ulicą i dostrzegasz produkt, który zaprojektowałeś w naturalnym środowisku. Te wyjątkowe chwile zawsze wywołują uśmiech na mojej twarzy. To jest świetne uczucie widzieć, jak użytkownik zespala się z wnętrzem, które dla niego stworzyłeś. Pamiętam taką sytuację: w słoneczny dzień, będąc po udanych zakupach w doskonałym nastroju, stojąc na przejściu przy Regent Street w Londynie nagle na światłach pojawił się wspaniały jasno niebieski Phantom z galerią we wnętrzu mojego projektu. Piętnaście osób stojących obok mnie zaczęło między sobą po ciuchu dyskutować i zachwycać się jego widokiem. W duchu byłam tak dumna, myślałam: „OMG gdybym tylko mogła wam opowiedzieć historię powstawania tego modelu”. Tak, zdecydowanie jest wiele momentów niezmiernie satysfakcjonujących.

Jeśli chodzi o narzędzia, jakich używamy to oczywiście Photoshop, modele z gliny i materiałów zastępczych. Wiele projektowania komputerowego w programach 3D. Wykorzystujemy również bardzo tradycyjne maszyny i techniki przy produkcji i obróbce drewna, skór. Bardzo ważne jest zrozumienie tych narzędzi, ale również posiadanie zdolności zmieniania ich, aby uzyskać nowe efekty. Jest naprawdę wiele dziedzin, które musisz ze sobą łączyć, a których nie jesteś w stanie zgłębić na uczelni. To swoista recepta na wieczną młodość projektową – codziennie uczyć się czegoś nowego.

Czy dzięki kobiecej, naturalnie większej świadomości emocjonalnej, łatwiej jest Ci tworzyć rzeczy piękne, sygnowane marką Rolls-Royce?

Myślę, że w całym teamie projektowym jesteśmy równie utalentowani, a każdy ma inne atuty. Mamy szeroki wachlarz talentów. Co jest ciekawe, wszystkie kobiety pracujące w Design Team, zajmują się doborem kolorystyki. Może to jest ten grunt i można powiedzieć, że mamy lepsze oko do barw i detali. Co nie znaczy, że męskie spojrzenie jest pomijane. Zauważyłam również, że panowie mają większą swobodę, jeśli chodzi o ogólną bryłę. Co jest niezmiernie istotne, to mieć damskie i męskie spojrzenie na produkt, który się projektuje. Wielu z naszych użytkowników to kobiety. Istotne jest uwzględnienie takich aspektów, jak umożliwienie dostojnego sposobu wsiadania i opuszczania pojazdu. Wiedzę na ten temat mogą wnieść do procesu projektowego jedynie kobiety. Wiemy, co jest niedogodnością i jak dostosować przestrzeń. Nie nazwałabym tego ułatwieniem, ale tworzenie wnętrz w stylu „haute couture” w procesie tworzenia wnętrza, kolorystyki i doboru materiałów jest tym co nas, kobiety, przyciąga znacznie mocniej niż panów. Tu żeńska intuicja wychodzi na pierwszy plan.

Przed jakimi wyzwaniami stanęłaś tworząc galerię?

To było niezmiernie przyjemne zadanie. Nigdy nie doświadczyłam podobnego projektu. To było bardzo unikatowe przeżycie. Po wykonaniu researchu i konsultacjach z odbiorcami, mieliśmy szansę wprowadzenia Sztuki do przestrzeni samochodu. Oczywiście nasi Klienci mają możliwość obcowania z nią w przestrzeni swoich posiadłości, domów, jachtów czy prywatnych odrzutowców. Stworzyliśmy szklaną przesłonę – niespotykaną dotychczas na gruncie motoryzacyjnym – aby za nią umieścić materiały, których ze względów bezpieczeństwa czy podatności na uszkodzenie nigdy wcześniej nie moglibyśmy wprowadzić do wnętrza samochodu. Przykładem mogą być porcelanowe kwiaty – coś czego z pewnością nie mógłbyś się spodziewać w samochodzie. Kiedy zdecydowaliśmy się na ten materiał, musieliśmy zadać sobie pytanie: jakiego rodzaju kwiaty? Wybraliśmy Angielską Różę, utożsamiającą brytyjskie piękno i elegancję, wartości kojarzone z marką Rolls-Royce. Ale to nie mogła być dowolna Angielska Róża, zdecydowaliśmy się więc wyhodować ją. Nigdy nie spodziewałam się zastać siebie hodującą róże w samym sercu Anglii. To niezmiernie trudne, aby całe dziedzictwo umieścić w jednym, delikatnym kwiecie.

Rezultat okazał się wspaniały. Z głęboką, czysto kremową barwą bieli, rozłożystymi płatkami. Babcia tej róży była wyhodowana do celów tworzenia perfum, używanych na królewskich dworach, a dziadek miał opierać się nieprzychylnej zimowej aurze. Zatem to są elementy, jakie można odnaleźć w tej róży. Gdy kwiaty były gotowe, zostały ścięte i przesłane do Nymphenburgu, gdzie odtworzono je w porcelanie. Dzięki doświadczeniu pracy z porcelaną i w związku z chęcią zakomponowania elementów w bieli i czerni, poszerzyłam swoją wiedzę związaną z wytwarzaniem czarnej porcelany (znacznie bardziej bezcennej), przy której wypalaniu utrzymuje się zupełnie inne temperatury, a połączenie jej z białą porcelaną, było ogromnym wyzwaniem technologicznym (ze względu na różne temperatury wypalania i efekt kurczenia się materiału).
 Przy tworzeniu egzemplarza bazującego na kompozycji z piór musieliśmy ręcznie dokonać selekcji 3000 opalizujących piór. Każde z nich było dodatkowo przycięte, aby uzupełniać się wzajemnie i osiągnąć połysk końcowej kompozycji. Ta z kolei przedstawia piękno natury jawiące się w naturalnym materiale i barwach od błękitów, purpury, granatów, do zieleni i czerni. Widok jest niezmiernie fascynujący.

Skąd czerpałaś inspiracje i co nimi było przy projekcie Black-Badge Cullinan?

Jak wspomniałam wcześniej, zwykle sporo podróżujemy, odwiedzamy wystawy i festiwale. Osobiście sporo inspiracji czerpię, oglądając aukcje w domu aukcyjnym Christie’s. Ostatnio czerpię sporo z dziedziny fotografii, nawet odbyłam trening w ramach Master Class prowadzonego przez Annie Leibovitz. Uwielbiam dzieła Damiena Hirsta, Toma Wesselmanna czy Coco Davez. Pasjonują mnie niezmiernie zamki i posiadłości. W weekendy można mnie odnaleźć zwiedzającą je, ich ogrody lub biblioteczki. Po prostu uwielbiam doświadczać każdy ich detal. To może być niezmiernie irytujące dla osób podróżujących ze mną, bo potrafię przewędrować 20 kilometrów, zaglądając w każdy zakamarek miasta, które odwiedzam, szukając inspiracji architekturą, w galeriach sztuki. Uwielbiam mieć w swoim sąsiedztwie książki i albumy poświęcone sztuce i biżuterii. Od czasu do czasu po prostu siadam i przeglądam je szukając detali, kombinacji barw. Naturalnie interesuje mnie moda, uwielbiam Jil Sander, Carolina Herrera.

Kiedy przystępowaliśmy do projektu Cullinan , moda była ogromnym źródłem inspiracji skupiliśmy się na street wear. Co zaowocowało unikatowym doborem kolorystyki. Moda uliczna jest bardziej kolorowa, eksperymentalna, prowokująca, te aspekty leżą u podstaw Black Badge Cullinan . Stał się bardziej użytkowy w kwestiach prowadzenia, tak jak moda uliczna jest łatwiejsza do noszenia. We wnętrzu zastosowaliśmy trójwymiarowe tekstury z włókna, które są niezmiernie trudne do uzyskania. Wprowadziliśmy akcenty z intensywnej i bezkompromisowej „Forged Yellow” w dziedzinie elegancji. Każdy element i detal w tym wozie jest prawdziwie perfekcyjny. I oczywiście dodaliśmy odrobinę romantyzmu, bo przecież kochamy romantyzm w naszych wozach [śmiech], w postaci „Starlight Headliner” z efektem spadających gwiazd. Jestem odpowiedzialna za tworzenie wszystkich kompozycji gwiazd w naszych samochodach, to proces bardzo niezwykły i czasochłonny. Zwłaszcza, kiedy trzeba przeliczyć wszystkie świetlne punkty. Naturalnie każda „stała” kompozycja gwiazd jest unikatowa, ale te ze spadającymi gwiazdami, gdy siedząc we wnętrzu kątem oka dostrzegasz przemieszczającą się, jest to niezwykle magiczny momentem i zawsze wypowiadam życzenie

Czy zatem umieszczasz w tych kompozycjach coś w rodzaju ukrytej sygnatury?

[Śmiech] Nie przyznam się.

Jak wygląda praca w czasie pandemii? Co Cię inspiruje w środowisku domowego studio? Jak wygląda teraz Twoje stanowisko pracy?
 Czy, aby tworzyć, potrzebujesz wprowadzić się w odpowiedni nastrój?

Podobnie jak pozostali, byłam w szoku. Będąc otoczoną strasznymi wiadomościami, negatywnością i strachem, rozpoczynając pracę w domu musiałam przearanżować swoje mieszkanie. Nie mogłam rozpocząć pracy, bez uporządkowania swoich książek na stoliku kawowym. Musiały być w odpowiedniej kolejności, ustawione wedle kolorów. Odnalazłam inspirację w ręcznie robionych szklanych wazach i wazonach, jakie mam u siebie w mieszkaniu. Przywołują wspomnienia rodzinnych wypraw do Bawarii, gdzie rzemieślnicy wytwarzają te obiekty, których piękno drzemie w prostocie. Wyposażając mieszkanie przyświecała mi idea, że wszystkie elementy powinny być naprawdę dobrze wykonane, a gdy ich dotykam chcę czuć tę jakość wykonania i ponadczasowość. Obecnie z obcowania z nimi czerpię energię i oparcie. Mam świadomość, że jestem najgorszym partnerem przy zakupach mebli. Kocham naturalne materiały, mające naturalne zapachy. Uwielbiam utrzymywać prostotę.

Czy w wyniku zagrożenia jakie wywołuje pandemia środki transportu się zmienią?

Na długo przed obecną sytuacją typowym dla naszego zespołu projektowego stało się myślenie o prawdziwie luksusowych wartościach. Uważamy, że czasy wielkich kamieni szlachetnych czy niepotrzebnych logo już dawno minęły. Uważamy, że prawdziwy luksus jest stonowany. Myślę, że w świecie post-Covid-19 rzeczywistość będzie pełna potrzeby redukcji i celebracji prostoty. Ta może być niezmiernie złożona, ale pozwala na zastanowienie się nad doborem materiałów. Jeśli chodzi o samochody Rolls-Royce, zewnętrzna bryła jest pełna prezencji, natomiast zadaniem wnętrza zawsze było odzwierciedlenie charakteru i preferencji właściciela. Naturalnie nasze przyszłe samochody będą posiadały typową dla siebie prezencję, jednak pozbawioną zbędnego blichtru czy niepotrzebnych ozdób. Oczywiście osiągnięcie prostoty jest bardziej wymagające. Operujemy mniejszą ilością linii, a wszelkie niedopatrzenia będą znacznie bardziej dostrzegalne. Nasi klienci są osobami z wypełnionym grafikiem dnia, dlatego jako cel wyznaczyliśmy stworzenie wnętrza, które pozwoli im się oderwać i zaznać odpoczynku. Sądzę, że takie podejście będzie obecnie szerzej stosowane, nie tylko w sektorze motoryzacyjnym, ale we wszystkich dziedzinach życia.

Jakie zauważasz plusy i minusy zdalnego trybu pracy?

Największym minusem jest brak możliwości podróżowania i spotykania się, jak to robiliśmy wcześniej. Wierzę, że plusem będzie doświadczenie zupełnie nowych sposobów życia i doceniania tego, co nas otacza i jak wspaniałe nasze życie było dotychczas. Myślę, że zaowocuje nowym sposobem myślenia, nowymi ideami, które może nie miałyby możliwości pojawienia się, gdyby nie ta sytuacja. Nie mogę się doczekać, kiedy wrócę do pracy w studio, kiedy spotkam się z Klientami. Sądzę, że wszystko będzie znacznie bardziej zintensyfikowane.

Czy proces tworzenia zwolnił?

Nie, ani odrobinę. Wcześniejsze, tradycyjne spotkania obecnie odbywają się za pomocą rozmów wideo. Próbki materiałów są dostarczane do naszych domów, praca z wykorzystaniem programów graficznych jest możliwa w domowym studio. Ta sytuacja nie zatrzymała nas nawet na sekundę. Może nawet sprawiła, że bardziej doceniamy swoich kolegów i pokazaliśmy, że nasz duch zespołu jest stabilny. Kontynuujemy pracę tak jak wcześniej. Początkowo zastanawialiśmy się, jak to będzie, ale wszystko przebiega bardzo dobrze.

Nad czym obecnie pracujesz? Może choć odrobinę uchylisz tajemnicy?

[Śmiech] Niezmiernie bym chciała Ci powiedzieć, ale nie mogę. Jedyne co mogę zdradzić, to że jest to model, który się pojawi może w tym roku, a może w ciągu najbliższych siedmiu lat.

Czy to będzie nowy Ghost?

[Śmiech] Nie mogę o tym rozmawiać. Myślę, że będziesz zaskoczony. Pracuję nad różnymi projektami, na różnym etapie zaawansowania.

Mając możliwość wyboru dowolnego modelu z line-up Rolls-Royce, który byś wybrała i dlaczego?

Gdybym mogła wybierać, chyba zdecydowałabym się na dwa. Po pierwsze Rolls-Royce Phantom, ponieważ masz możliwość stworzenia swojej własnej indywidualnej Galerii – ideę, którą po prostu uwielbiam. Drugim byłby prawdopodobnie Wraith, który cenię za jego dynamikę, prowokatywność i to, że gdy na niego patrzę, w jakiś sposób dodaje mi energii i siły. Z wielką chęcią bym je wybrała.

Na zakończenie. Bazując na swoich doświadczeniach, jakich rad udzieliłabyś studentom Wzornictwa?

Na pewno coś, co jest niezmiernie istotne to, aby dobrze poznali siebie i rozwinęli w sobie zapał do tego, czym się zajmują. Najlepsze efekty osiąga się, tworząc przepełnionym wiarą w produkt i filozofię marki, dla której się pracuje. Należy tworzyć z zapałem i miłością do tego, co się robi.

Uważam, że tworzenie nowych rzeczy jest bardzo ważne. Czasem odnalezienie tego, co się kocha może być trudne. Miałam niezmierne szczęście, trafiając na to na samym początku swojej drogi. Jeśli pociąga cię tworzenie produktów medycznych, środków transportu, tkanin czy sztuk pięknych, musisz mieć bezwzględną pewność, że to naprawdę kochasz, a nie, że ktoś ci powiedział, że to będzie odpowiednia droga. Musisz być w 100% szczerym ze sobą. Czasem może to być trudne, ale również niezwykle satysfakcjonujące. Czego się nauczyłam, to że talent jest niezbędny, ale efekty nie mogą być osiągnięte bez samodyscypliny.


Rozmowa odbyła się w maju 2020 roku, Goodwood/Londyn/Monachium/Kraków.

czytaj także: