Tożsamość dizajnera – co pozostaje niezmienne

Zofia Kucówna w swojej Szarej godzinie wspomina wypowiedź Laurence’a Oliviera: „Zapytany, na czym polega istota jego aktorstwa, powiedział: »Istota mojego aktorstwa polega na tym, że gdy stoję na scenie i mówię, to widz siedzący w ostatnim rzędzie jaskółki słyszy mnie doskonale«. I to nie jest odpowiedź ironiczna. Ani wyłgująca się żartem. To jest rzetelna prawda. Kiedy go słyszą i rozumieją, on daje szansę im i sobie na maksymalną możliwość nawiązania kontaktu intelektualnego i emocjonalnego. Pozwala im stać się nim. A na tym polega istota teatru”1.

A na czym polega istota dizajnu? W jaki sposób dizajner komunikuje się z odbiorcą? Nośnikiem jest produkt. Produkt staje się kanałem wymiany myśli. Ale czy istotą sztuki projektowej jest właśnie owo maksymalne rozszerzenie kanału, przez który dizajner komunikuje się z odbiorcą?

Zastanawia mnie w wypowiedzi Laurenca’a Oliviera, czy słowo „istota” nie zostało przypadkiem podmienione z terminem „warunek konieczny”. Ale może nie. Bo tutaj właśnie chodzi o świadomość, że komunikacja przebiega w obie strony. Tylko czy – wracając do dizajnu – jedynym komunikatem zwrotnym dla projektanta jest sukces handlowy produktu? Nawet gdyby komunikacja rzeczywiście przebiegała bezpośrednio poprzez produkt, niezdeformowana przekazem marketingowym, nie można by było uznać tego za prawdę, albowiem język dizajnu nie jest językiem powszechnie znanym. A fakt istnienia ludzi, którzy projektantami nie będąc, obdarzeni są dizajnerską intuicją, tylko potwierdza regułę, że podobne porozumienie między twórcą i odbiorcą należy do rzadkości. Pozostaje zatem sukces handlowy jako wyznacznik skali zasięgu dla treści przez określony przedmiot wyrażanych. I jeszcze jedno – rzecz, która dopiero na naszym rynku kiełkuje, ale – trzeba przyznać – dzieje się to coraz bardziej dynamicznie. Chodzi o krytykę dizajnu wyrażaną werbalnie w sposób zrozumiały dla ludzi spoza branży.

Przypomina mi się fenomenalny film Trójkąt pod gwiazdą Andrieja Konczałowskiego i scena, w której żona pyta męża, czy kocha bardziej ją, czy Stalina. „Oczywiście, że Stalina” – pada odpowiedź.

No to kto wie lepiej? Projektant czy użytkownik? A może marketingowiec, technolog? Rzecz w tym, że tutaj nie ma tych, co wiedzą lepiej czy gorzej. Istnieją co najwyżej depozytariusze pewnych standardów, którym żaden z czynnych uczestników procesu projektowego i wdrożeniowego nie powinien się sprzeniewierzać.

Moje zdanie, że ostatnie słowo w tej dyskusji powinien mieć dizajner, argumentuję tym, że to właśnie od niego wymaga się, by był humanistą i specjalistą od techniki jednocześnie. I to wcale nie jest wymaganie utopijne, a fakt, że równowaga między jednym i drugim nigdy nie jest statyczna, tylko tego dowodzi. Balansujemy jak na monocyklu i to, być może, jest istota naszego zawodu. Tutaj bowiem, przeciwnie do aktorstwa, osobisty talent showmana nie jest bezwzględnym warunkiem sukcesu zawodowego. Chociaż wszyscy dobrze wiemy, że zdecydowanie ułatwia jego osiągnięcie.

 

Przypisy:

  1. Z. Kucówna, Szara godzina, Wydawnictwo Zysk i s-ka, Poznań 2012, audiobook

 

korekta: Mariusz Sobczyński

czytaj także: