Początek końca

Koniec „świata, który znamy”, już się rozpoczął. Zeszły rok był najgorętszy od niewiadomo kiedy, tegoroczna susza największa od 100 lat, gwałtowne burze z opadami przynoszą podtopienia, ale nie uzupełniają zasobów wody powierzchniowej i podziemnej. Naukowcy biją na alarm, że mamy 10 czy 12 lat na powstrzymanie wzrostu średniej temperatury naszej planety o 1–1,5 stopnia, ale musimy działać natychmiast i radykalnie. Wiele jednak wskazuje na to, że niewiele to zmieni, bo procesy prowadzące do nieodwracalnych zmian na Ziemi już się rozpoczęły i trwają w najlepsze. Jeszcze więcej wskazuje na to, że nikt nie wprowadzi żadnych radykalnych korekt na skalę globalną. Bogacze prowadzą business as usual, a politycy w najlepszym wypadku debatują nad tym, jak ograniczyć stosowanie jednorazowych mieszadełek i patyczków do uszu. Jesteśmy, jako ludzkość, na równi pochyłej w samochodzie, z którego sami wcześniej wymontowaliśmy hamulce.

Jednak zanim nasz gatunek wyginie, trochę tu jeszcze pomieszkamy. Warunki będą jednak coraz trudniejsze. Wojna w Syrii pokazuje, jakie mogą być bezpośrednie rezultaty zmian klimatycznych, kiedy susza wygania mieszkańców wsi do miast. Należy mieć nadzieję (i tę nadzieję przekuwać na głosy wyborcze), że polityczną odpowiedzią na zmianę klimatu nie będą formy darwinizmu społecznego, według którego zasad przetrwają najsilniejsi.

Dlatego też przed państwami, samorządami i – gdzieś w środku sieci aktorów – projektantami będzie stało zadanie przygotowania nas pod względem materialnym na nowe warunki życia. Na naszej szerokości geograficznej wzrośnie ryzyko wichur, porywistych burz i poważnych podtopień. Miasta budowane dekady temu mogą sobie z tym nie radzić, przebudowy będzie zatem wymagała cała infrastruktura. W metropoliach będzie nam doskwierał brak świeżego powietrza, ponieważ wzrośnie zapylenie. Czy przemyślimy w związku z tym strategie transportowe? Czy może przeniesiemy odpowiedź na ten problem do sfery prywatnej, projektując i produkując coraz to lepsze maski i filtry powietrza? Czym je będziemy zasilać, jeśli trzeba będzie ograniczyć pobór prądu? Przeprojektowany będzie musiał zostać transport, gospodarka wodą (w Portugalii już funkcjonują zbiorniki na deszczówkę), mieszkania, ale także najmniejsze przedmioty. Trzeba będzie przemyśleć liczbę sprzętów zasilanych energią elektryczną, z których korzystamy, i zaproponować alternatywy. Zmianie ulegnie także rozrywka: być może wrócimy do „analogowych” sposobów spędzania wolnego czasu, gdy się okaże, że na utrzymywanie olbrzymich serwerów po prostu nie możemy sobie pozwolić. Jest to zaledwie kilka z problemów, które staną przed projektantami za 5, 10, 15 lat. Z całą pewnością świata, który znamy, nie da się utrzymać, a nowy świat także będzie musiał być zaprojektowany.

Tekst jest częścią cyklu O przyszłości towarzyszącemu numerowi 1/2019 pisma FORMY pt. Projektowanie jutra.

czytaj także: