Po pandemicznej przerwie organizatorzy festiwalu Gdynia Design Days dołożyli starań, aby impreza powróciła z dawną obfitością wystaw, wykładów, warsztatów, dyskusji i wszelkich innych aktywności. Nie sposób zobaczyć wszystkiego, szczególnie że imprezy dzieją się w czasie dziewięciu dni, więc każdy wybiera, co mu po drodze. Ja – wystawy. Jest ich 18, w tym połowa w Pomorskim Parku Naukowo-Technologicznym, reszta w różnych punktach miasta. Nie są to duże ekspozycje, ale trzeba poświęcić sporo czasu, jeśli chce się z nich wynieść coś więcej niż tylko przelotne obrazki. Hasłem tegorocznej edycji jest „Współmorze”, więc większość prezentacji skupia się na morzu i szeroko pojętej ekologii.
Te dwa tematy przewijają się na różne sposoby, a czasem splatają się w jeden, tak jak na wystawie Baltic Farming (il. 1). Kuratorki Paulina Grabowska i Oliwia Rybczyńska zadały pytanie, co będzie, gdy Bałtyk zaleje Wybrzeże, i czy da się prowadzić uprawy jadalnych roślin słonolubnych. Eksperymenty ze wzrostem roślin wskazuje jedną z możliwych dróg rozwiązania zbliżającego się kryzysu ekologicznego. Podobnie Blanka Byrwa, kuratorka wystawy Glony (il. 2), eksploruje zasoby i zagrożenia bałtyckiego ekosystemu, ale również pokazuje, jak mogą powstawać z zasobów morza bioplastiki (z widlika zaostrzonego, trawy morskiej i muszli małży Rangia cuneata). Bardziej spekulatywne koncepcje przedstawili kuratorzy – Agata Magdalena Nowak, Paweł Nowak, Katarzyna Drożdżal i Paulina Urbańska-Kaczmarczyk na wystawie zatytułowanej Rzeczywistość ewentualna. Mądrość znikającej przyrody (il. 3). Zgromadzone instalacje poprzez interakcje z widzem pokazują, w jaki sposób mogłaby zachodzić komunikacja ze zwierzętami i roślinami. Ostatnia ekspozycja, którą chcę tu przybliżyć, to Historia jednego czajnika . Future Lab by Ergodesign (il. 4). Zespół 11 kuratorów z krakowskiego studia projektowego za punk wyjścia wziął elektryczny czajnik do wody Crystal zaprojektowany w ich firmie w 1996 roku. Zadano pytanie, jak można by zaprojektować ten czajnik, gdyby powstał współcześnie, zgodnie ze standardami i wiedzą ekologiczną.
Większość wystawy jest nasycona informacją, wciąga do dyskusji, prowokuje pytania. Bez wątpienia to wartościowe podejście – poszerza horyzonty i uwrażliwia na współczesne zagrożenia. Jeśli jednak na te ekspozycje spojrzeć odrobinę krytycznie, to da się zauważyć pewną niedogodność. Na wystawach pojawia się coraz więcej opisów tekstowych, które są ważne dla zrozumienia idei kuratorskich. Jednak warunki nie sprzyjają czytaniu. Pomijam drobiazgi takie jak: czasem zbyt długie szpalty, mały stopień pisma, umieszczanie tekstu zbyt nisko lub pod światło. Chyba trzeba przemyśleć sposób przekazu i znaleźć właściwe dla ekspozycji problemowych formy wystawiennicze. Sprawa ta dotyczy nie tylko gdyńskiego festiwalu.
Czas prezentacji wyrobów czy obiektów – bo są dizajnerskie (cokolwiek to znaczy) – przestaje wystarczać, aby znaleźć się na wystawie festiwalowej. Przykładem jest tu pokonkursowa wystawa Młodzi na Start | ELLE Decoration, która wypadła mizernie na tle zaangażowanych ideowo prezentacji. Choć może przysłużył się temu również sam temat konkursowy „Design na pograniczu przeszłości i teraźniejszości”. Nie okazał się on nośny dla młodego pokolenia projektantów.
Mimo drobnego narzekania, podkreślam – warto było być w 2022 roku w Gdyni na GDD!