Kiedy dorosną będą wszystkim. O potrzebach poszerzania edukacji projektowej

Tekst ten powstał z perspektywy fotela, spisany przez osobę zadowoloną ze swojego wyboru i toku studiów, na bieżąco aktualizującą i poszerzającą swoje kompetencje, jednak bacznie obserwującą otoczenie.

Nasz główny cel i założenie edukacyjne zostały określone przez IFTF  jako jedna z dziesięciu kompetencji przyszłości1. Jak to się dzieje zatem, że absolwentom i studentom studiów projektowych nierzadko towarzyszy poczucie alienacji na rynku pracy i przekonanie, że brakuje im twardych umiejętności.

Design mindset stanowi fundament programów edukacyjnych, jak się jednak okazuje – sam fundament niewiele może nam zagwarantować. Brakuje w nich empatycznego zrozumienia, kim tak naprawdę dana osoba stanie się po ukończeniu studiów. Wszystkim.

W sytuacji, kiedy rynek pracy zmienia się tak dynamicznie, bardzo trudno jest założyć końcowy efekt kształcenia. Trochę wymyka nam się ten punkt na horyzoncie. Nie wiemy, jakie umiejętności będą w cenie za trzy czy pięć lat. Może też nikt nie pochyla się wystarczająco nad tą analizą. Raz opracowany program nauczania, niestety, najczęściej musi posłużyć kilka lat, bo punktowy system ECTS nie lubi się ze zmianami. Kiedy natomiast zbiera się na rewolucję, często zostaje ona zduszona przyziemnym brakiem środków, przykładowo, na zatrudnienie wykładowców zewnętrznych, specjalizujących się w danej dziedzinie.

Dlaczego o tym mówię? Bo widzę rozczarowanie. Kształcimy świetnych ludzi, jednak w dość zawężonym zakresie. Nie mówię tutaj o ograniczonych umiejętnościach projektowych. Nierzadko studenci z dyscyplin wzorniczych doskonale radzą sobie w projektowaniu graficznym, wnętrzach czy przestrzeniach publicznych. Tak jeszcze pięć lat temu tłumaczono nam wszechstronność. Za wąski zakres uważam niedostateczne przystosowanie do przełożenia wypracowanych umiejętności na odmienne, lecz pokrewne rejony, takie jak budowanie strategii marek, projektowanie usług i doświadczeń, UX, zarządzanie projektami. Wiele wskazuje właśnie na to, że to w tym kierunku będzie rozwijać się projektowanie. W edukacji często ogałacamy cykl projektowy z bardzo ważnych elementów. Przeprowadzenie rzetelnych (Pinterest się nie liczy) badań nad potrzebami rynku będzie tak samo ważne dla projektu jak umiejętność zastosowania odpowiednich rozwiązań konstrukcyjnych czy płynna obsługa programów CAD. Niewiele na uczelni usłyszeć można również o procesie komercjalizowania produktu lub budowania strategii marketingowej.

Te braki w programie często usprawiedliwiane są późniejszym doświadczeniem, które „nabyć można tylko w praktyce”. Jednak prognozowane doświadczenie nie zastąpi przekazanej wiedzy, a studenci chcą wychodzić ze studiów z poczuciem, że zostali czegoś nauczeni. Chęć zdobycia doświadczenia nie zawsze jest wystarczająca dla potencjalnego pracodawcy, chyba że mówimy o bezpłatnym stażu. Jak już jednak wiemy, Y i Alpha należą do pokoleń roszczeniowych, nie godzimy się już na wykonywanie pracy w zamian za uśmiech.

Warto jednak od początku uświadamiać studentom, że jak dorosną… będą wszystkim. Nieliczne tylko grono rzeczywiście rozpocznie pracę dokładnie w zawodzie, jeszcze węższe założy z sukcesem własną markę. Bardzo marzy mi się takie ćwiczenie, cyklicznie zaliczane na zajęciach ze wstępu do projektowania: prasówka z ofert pracy na Linkedin. Łatwo wtedy możemy przekonać się, co kryje się pod hasłem „dizajner” i jak niewielki procent ofert związany będzie z tym, co kojarzymy z pojęciem industrial design. Co wtedy? Istnieje cień szansy, że część niewystarczająco zmotywowanych zrezygnuje. Nic straconego, na świecie są dziesiątki lepszych zawodów. Ci jednak, którzy będą w stanie dostrzec możliwości, zrozumieją w porę, że warto przekładać umiejętności nabyte na studiach na inne dziedziny lub odkryją odpowiednią dla siebie ścieżkę.

To, czego brakuje na uczelniach publicznych, to szerokie spojrzenie. Zapewnienie bardzo fundamentalnej edukacji w dziedzinie projektowej, którą z sukcesem można przekładać na inne rejony zawodowe. Uczenie zróżnicowanych procesów projektowych (tymczasem zbyt często spotkać się można z określeniem „wypracowanie własnej drogi”), praca w grupie i budowanie różnorodnych zespołów, prowadzenie badań i analiz rynku. Uzupełnienie programu projektowego o zajęcia z socjologii i psychologii. Projektowanie to przecież nie tylko praca z oprogramowaniem i materiałem, to przede wszystkim skupienie na człowieku i jego potrzebach. Taką bazę dopiero należy uzupełniać o znajomość technologii i materiałów, posługiwanie się nowoczesnym oprogramowaniem i umiejętność prototypowania i makietowania. Dlaczego o tym mówię? Bo uczelnia musi mieć co zaoferować. Według twórców raportu Design Census 2 jedynie 32% respondentów biorących udział w badaniach ukończyło studia licencjackie, 6% magisterskie. Natomiast aż 12% odpowiedziało: „I was born this way”, a 17% wskazało kursy online jako źródło swojej edukacji zawodowej. Na szczęście badania przeprowadzone zostały w Stanach Zjednoczonych, a możliwość wielokrotnego wyboru odpowiedzi zmienia trochę pogląd na sprawę. Jednak musimy pamiętać, że dostęp do informacji staje się coraz prostszy, a uczelnie wyższe muszą proponować naprawdę silny pakiet wiedzy i umiejętności, by utrzymać swoją pozycję.

Świat i rynek pracy ciągle się zmieniają i idą do przodu, podczas gdy uczelnie i edukacja stoją w miejscu. Jeśli chcemy kształcić ludzi w tak dynamicznej dziedzinie, musimy znaleźć ku temu odpowiednią formułę. Może po prostu jedną z odnóg kształcenia powinny być umiejętności samodzielnego rozwijania swoich kompetencji?

Przypisy:

  1. Zob. iftf.org/futureworkskills 
  2. Zob. designcensus.org 

 


korekta: Mariusz Sobczyński
fot. Can Ertaş

czytaj także: