Edukacja dizajnerów – awatar sukcesu

Młodzi ludzie chcą być dizajnerami, co pokazuje wciąż wzrastająca popularność studiów projektowych. Mogłoby się wydawać, że w ostatnich kilku latach spadła liczba kandydatów na przykład na wzornictwo oferowane przez akademie sztuk pięknych. Warto jednak zwrócić uwagę na rosnącą liczbę kierunków proponowanych przez politechniki, uniwersytety i szkoły pedagogiczne, zarówno na poziomie magisterskim, jak i licencjackim. Do tego zbioru należy dodać architektów, ergonomów, twórców krajobrazu, a także przedstawicieli najmłodszej odnogi projektowania, jaką jest, bliższe branży IT, user experience design (projektowanie doświadczeń użytkownika). Wynika z tego, że kwestia edukacji przyszłych dizajnerów jest niezwykle istotna, także ze względu na wzrastającą liczbę kierunków studiów.

Zapoznanie się z zagadnieniem edukacji przyszłych projektantów wymaga poznania otaczającej ich rzeczywistości.

Żyjemy w czasach ogromnych perspektyw. Globalizacja, możliwość podróżowania, szeroka jak nigdy wcześniej dostępność towarów i usług, łatwość komunikacji, a szczególnie nieskrępowany dostęp do informacji tworzą idealne środowisko do rozwoju. Ale czy na pewno?

Warto przyjrzeć się Instagramowi. Jest to najpopularniejszy serwis, który pozwala dzielić się z innymi swoimi zdjęciami. Należący do Facebooka serwis zrzesza miesięcznie ponad miliard użytkowników, z których połowa zagląda tam codziennie1. Instagram stanowi świetne narzędzie dające adeptom projektowania możliwość autopromocji, na przykład poprzez szansę publikowania własnych projektów koncepcyjnych. Instagram pozwala również śledzić (ang. follow) znane osoby. Przykładowo profil Philippe’a Starcka (zawierający ponad trzy tysiące opublikowanych zdjęć) jest obserwowany przez 183 tysiące osób. Instagram dysponuje również narzędziami umożliwiającymi oglądanie relacji na żywo, choćby z międzynarodowych targów dizajnu czy rozmaitych konkursów projektowych. W założeniu narzędzie idealne – łatwe, proste i przyjemne.

Treści publikowane zarówno przez celebrytów, jak i przeciętnych użytkowników są przez nich starannie selekcjonowane, tworząc wirtualną reprezentację, czyli awatara. Nazwa ta pochodzi od słowa „avatāra”, oznaczającego w hinduizmie wcielenie bóstwa, które w śmiertelnej postaci zstępuje z nieba na ziemię2. Termin ten stosowany jest w odniesieniu do wizerunku tworzonego na potrzeby forów internetowych i gier. Jako projekcja nie ma on żadnego związku z reprezentowaną osobą. Zjawisko awatara osobowości przeniknęło również do mediów społecznościowych. Mogłoby się wydawać, że to nieprawda, ponieważ użytkownicy prezentują tam swoje autentyczne twarze, domy i – niestety, coraz częściej – dzieci. Sedno tkwi w selekcji. Media społecznościowe pozwalają użytkownikom wybierać, czym dana osoba się pochwali, a co ukryje, umożliwiając tym samym tworzenie złudnego wizerunku sukcesu, szczęścia i piękna. Presja kreowania pewnego wyobrażenia doprowadziła do absurdalnego trendu o nazwie Finsta (od połączenia słów „Instagram” i „fake” – z ang. kłamstwo). Zjawisko polega na zakładaniu własnego fałszywego konta ukrytego pod trudną do zidentyfikowania nazwą, pozwalającego publikować prywatne treści bez uszczerbku dla wizerunku prezentowanego na profilu o szerokim zasięgu.

Pościg za przedstawianiem własnych sukcesów dotyczy każdego z nas, szczególnie zaś odciska swe piętno na nastolatkach w okresie intensywnego kształtowania się ich światopoglądu.

Młodzi ludzie, z niespotykaną wcześniej intensywnością, bombardowani są przeróżnymi osiągnięciami swoich kolegów. Obserwowani przez nastolatków użytkownicy wylegują się na plaży, prezentują supersamochody, ubrania, zegarki, podróżują, ćwiczą na siłowni, startują w maratonie, wygrywają branżowe konkursy. Obserwują ich tysiące instagramerów, a grad lajków spada na nich wraz z każdym opublikowanym zdjęciem. W samym środku tego zamieszania znajduje się młody człowiek – student wcale niełatwego kierunku projektowego, któremu nikt nie obiecuje wielkiej kariery. Obarczony wymogiem wytężonej pracy, odpowiedzialności i samokształcenia się. W czasie kiedy obserwowany przez naszego bohatera użytkownik Instagrama spędza czas ze znajomymi na jachcie w pobliżu Monaco, my, wykładowcy, wymagamy, żeby z pełnym zaangażowaniem przygotował się do kolokwium, był maksymalnie kreatywny i ciekawy świata. Funkcjonowanie w świecie mediów społecznościowych jest obecnie najbardziej demotywującym czynnikiem, jakim może się obarczyć młody człowiek. Z drugiej strony można stwierdzić, że obserwowanie ludzi sukcesu jest świetnym impulsem do rozwoju, niestety pobudki studentów stają się niższe i niższe.

Z obecności w instagramowym świecie wynika jeszcze jedno szalenie poważne zagrożenie. Użytkownik publikujący zdjęcie otrzymuje jedynie pozytywne informacje zwrotne – dostaje od innych lajki, czyli wyrazy aprobaty. Instagram stworzył zatem absurdalną sytuację, w której ludzie słyszą tylko pochwały. Wydawać by się mogło, że sytuacja może mieć pozytywny efekt. Wzajemne obdarowywanie się pozytywnymi emocjami bezapelacyjnie ma szansę korzystnie wpływać na otaczający nas świat. Internet rządzi się jednak zupełnie innymi prawami niż codzienna rzeczywistość, a studiowanie polega na byciu poddawanym ciągłej krytyce. Niestety, z roku na rok studenci są na nią coraz słabiej przygotowani3.

Szeroko rozumiany internet przyniósł ze sobą niespotykaną wcześniej polaryzację polegającą na podziale na szarą codzienność i przepełnioną szczęściem internetową fasadę życia.

Przytoczone wcześniej warunki sprzyjające rozwojowi wydają się jednocześnie największym zagrożeniem. Dysponujemy obecnie najłatwiejszymi sposobami pozwalającymi na przesyłanie sobie wzajemnie komunikatów, a jednocześnie mamy coraz większe problemy w prowadzeniu dialogu. Nigdy wcześniej ludzie nie pisali do siebie tak wielu słów, a równocześnie język staje się coraz bardziej niechlujny. Wraz z umożliwieniem nam dostępu do informacji drastycznie spadły umiejętności pozwalające stosować posiadane informacje w praktyce.

Narzędzia wynikające z powszechności internetu będą się wciąż rozwijać i przenikać do kolejnych sfer życia. Czego w takim razie mógłby oczekiwać młody człowiek od swoich mentorów?

Skoro nawet specjalistyczne informacje stały się powszechnie dostępne za pośrednictwem przenośnych urządzeń podłączonych do internetu, wiedza, którą posiadają wykładowcy, nie wzbudza już takiego poważania jak kiedyś.

Z pewnością należy przekazywać, niedostępną dla młodych ludzi w internecie specjalistyczną wiedzę projektową, dzielić się doświadczeniami, pokazywać, jak zawód projektanta wygląda w praktyce, z całym spektrum pozytywnych, ale koniecznie i negatywnych aspektów jego uprawiania. Studiowanie projektowania winno stać się jeszcze bardziej humanistyczne. Jak nigdy wcześniej wykładowcy powinni zaangażować swoje siły w budowanie postaw pozwalających skutecznie uprawiać zawód dizajnera. Przekazywanie wartości, a także uczenie emocji należy przeplatać z nabywaniem prozaicznych zdolności, takich jak: pracowitość, zdolność analitycznego myślenia, kreatywność i zainteresowanie światem. Studia powinny też przygotowywać do radzenia sobie z wyzwaniami, porażkami, jak również sukcesami w przyszłym życiu zawodowym. Ucząc, trzeba przede wszystkim zwrócić uwagę na to, czym są wspominane już wcześniej sukces i szczęście. Może się bowiem okazać, że wcale nie jest nimi tak bardzo popularny materialistyczny hedonizm, lecz coś zupełnie innego, być może wcale nie modnego, a na pewno nie tak uniwersalnego jak przedstawiają to media społecznościowe.

 

Przypisy:

  1. Zob. R. Sandler, Instagram jako samodzielna spółka byłby wart więcej niż giełdowi giganci z USA, 26.6.2018, „Business Insider”, businessinsider.com.pl/firmy/strategie/ile-wart-jest-instagram-jako-oddzielna-spolka-100-mld-dolarow/l88w92j 
  2. Zob. Słownik języka polskiego, pod red. W. Doroszewskiego, Warszawa 1969.
  3. Zob. R. Drzewiecki, Nasze dzieci to największe pierdoły na świecie? Hodujemy zombi, które nie wiedzą, kim są, „Gazeta Prawna”, serwisy.gazetaprawna.pl/edukacja/artykuly/892103,nasze-dzieci-to-najwieksze-pierdoly-na-swiecie-hodujemy-zombi-ktore-nie-wiedza-kim-sa.html  

 


korekta: Mariusz Sobczyński

czytaj także: