Czy możemy zaprojektować nowy zmysł?

Zapytani o zmysły z miejsca wypowiemy: wzrok, słuch, dotyk, smak, węch. Prymusi dopowiedzą, że może jeszcze zmysł równowagi. A już nieliczni odróżnią zmysł równowagi od propriocepcji (głębokiego czucia), który kształtuje się z pierwszego powstającego zmysłu w łonie matki – dotyku. Takich niekonwencjonalnych zmysłów wymienia się jeszcze kilka, np. nocycepcja, echolokacja, magnetorecepcja. Droga ewolucji idzie dalej, a my mając coraz więcej informacji na swój temat jesteśmy w stanie wyposażyć się w nowe umiejętności. Możemy w tym celu użyć naturalnych metod – odpowiedniej diety lub kontrolowanych postów, hartować organizm niską temperaturą lub spożywać naturalnego pochodzenia suplementy diety. To możemy nazywać biohackingiem. Mamy szansę również przystąpić do ruchu „grindersów” i za pomocą technologii zmienić któryś ze zmysłów lub dodać sobie jakąś nową umiejętność wszczepiając w ciało zaprojektowany zespół komponentów elektronicznych (takie praktyki prowadzi na przykład organizacja Cyborg Foundation  w Barcelonie). Możemy również wybrać urządzenie z kategorii wearables, czyli ubieralnej elektroniki, która uzupełni zmysły o dodatkowe wrażenia (na przykład spodnie do jogi od Wearablex  korygujące postawę ciała podczas praktyki czy kamizelkę Woojer  dającą wrażenia odczuwania całym ciałem gier lub słuchanej muzyki). Jakie umiejętności byłyby nam potrzebne w dynamicznie zmieniającym się świecie? Czy projektowanie własnych ciał albo ingerencja w nie, by odczuwać świat na inny sposób niż dotychczas to kolejny krok ewolucji, który zmieni się w coś powszechnego?

Jak postrzegają świat inne gatunki?

By poszukać możliwości rozwoju naszych ciał warto również przyjrzeć się innym znanym nam formom życia – zwierzętom. Możemy u nich zaobserwować inne sposoby postrzegania rzeczywistości. Dowiadujemy się z tego w jaki inny sposób pozostałe gatunki wytworzyły receptory – zmysły i co mogłoby być nam przydatne. 

Szczególnie ciekawymi przykładami wydały mi się podczas poszukiwań te, które dotyczą orientacji w przestrzeni. Na przykład żółwie Karetta spędzają większość życia pod powierzchnią wód oceanu. Aby złożyć jaja podróżują na plaże u wybrzeży Ameryki Południowej, okolicznych wysp lub Indii. By dotrzeć na plażę, na której same się urodziły czasem muszą pokonać kilka lub nawet kilkadziesiąt tysięcy kilometrów. Dokonują tego wyczuwając dwa parametry w odniesieniu do naszej planety. Po pierwsze, kierunek północy i południa. Po drugie, bliskość biegunów – natężenie pola magnetycznego. Zapamiętując w ten sposób pozycję są w stanie nawet po wielu latach nawigować ponownie na daną plażę.

Interesujące jest również zachowanie łososi pacyficznych. Po wielu latach wracają one z północnych części Oceanu Spokojnego do miejsc w biegu rzek Ameryki Północnej. Naukowcy twierdzą, że oprócz wspomnianego wcześniej podobnego mechanizmu jak u żółwi, łososie korzystają mocno ze zmysłu zapachu. Stosują więc one połączenie znanego nam sposobu postrzegania świata przez psy – mocnego rozróżniania i zapamiętywania zapachów, ze zmysłem magnetorecepcji. Powszechnie znany przykład stanowią także ptaki. To u nich zbadano najbardziej działanie zmysłu magnetorecepcji. Według teorii badaczy widzą one kierunek północny Ziemi. Dzieje się tak, ze względu na światłoczułe białka wewnątrz oczu, zwanych kryptochromami. Zachowują się one podobnie do igły kompasu, ale wewnątrz oka, przez co są w stanie zauważyć faktycznie różnicę w widzianym obrazie w zależności od kierunku patrzenia.

Zaginiony zmysł

Temat takiego właśnie zmysłu– magnetorecepcji – występującego także u ludzi powraca. Naukowcy szukają go na podstawie badań w naszych ciałach. Odnotowują, że w pewien sposób niektórzy z nas mogą samoistnie wyczuwać kierunki geograficzne świata. Nie jest to jednak powszechnie wykorzystywane. Zwierzęta głównie korzystają z tych umiejętności w przypadkach corocznej migracji lub w przypadku rozmnażania się. Być może organizm człowieka z racji wypracowania osiadłego trybu życia przestał ten zmysł rozwijać. Takie zdolności nie są też wpisane w aktualne programy edukacji. Uczymy się systemów, które wypracowaliśmy, z których korzystaliśmy chwilę temu lub korzystamy aktualnie (kompas, mapa, oznakowanie dróg, mapy w smartfonie). Porównując nasz gatunek do innych żyjących na naszej planecie organizmów możemy więc zauważyć jak bardzo oparliśmy nasze działania na zmyśle wzroku. I nawet jeśli posiadaliśmy we wcześniejszych stadiach rozwoju zmysł orientacji bardziej rozwinięty lub nawet teraz dalej posiadamy jego pewne pozostałości, przypuszczam, że możemy je ująć bardziej w ramach szerokiego pojęcia słowa „intuicja”. Poszukiwania zaś tego zmysłu mogą przypominać poszukiwania archeologiczne.

Augmentacja sensoryczna

Aktualnie w projektowaniu dynamicznie rozwija się  tendencja skupiająca się na eksploracji świata poprzez dotyk. Czy jednak poza bodźcem będącym sposobem poznawania świata, możemy ten zmysł trochę zaadaptować i zacząć z niego korzystać szerzej jako sposób przekazywania i odbierania innych informacji? Z pomocą mogą przyjść nam substytucja i augmentacja sensoryczna . Augmentacja jako pojęcie, póki co głównie jest wykorzystywane w medycynie (augmentacja kości – wypełnienie ciała kostnego), czy muzyce (wydłużenie wartości rytmicznych). Pojęcie augmentacji sensorycznej zaczyna jednak wchodzić w język środowisk głównie skupionych wokół neurologii, kognitywistyki, gier i wirtualnego świata oraz lekarzy i badaczy zaburzeń zmysłowych. Augmentację sensoryczną można rozumieć więc jako przedłużenie istniejących doświadczeń odbieranych przez nasze ciało. Wzmaganie jednych odbieranych zmysłów przez pozostałe. Przedłużenie percepcji człowieka – dostarczenie naszemu interfejsowi dodatkowych danych, takich których nie odbiera żaden z obecnych w naszych ciałach zmysłów, tłumaczenie informacji na jeden ze znanych nam zmysłów. Augmentacja sensoryczna odkrywa nieznane wcześniej człowiekowi zmysły, dostarcza informacji, których ludzkie ciało nie odbiera, lub odbiera w bardzo nikły sposób.

Przykładem takiego działania stał się również mój projekt Tremma Haptyczny System Nawigacji . To próba dodania człowiekowi zdolności magnetorecepcji na nowy, technologiczny i odpowiedzialny sposób – bez wszczepiania w ciało, a jako ubieralne urządzenie stosując wspomnianą augmentację sensoryczną. Tremma to wkładka obuwnicza, dająca wskazówki o przestrzeni za pomocą wibracji. Wewnątrz wkładki znajdują się silniki wibracyjne, które stymulują daną część stopy w zależności, w którym kierunku znajduje się określony przez nas cel podróży. Konstrukcja urządzenia pozwala ponadto na wysyłanie informacji odnoszących się do bezpośredniej okolicy użytkownika oraz ostrzega o niebezpieczeństwie. Mając Tremmę za pomocą dotyku, a nie wzroku poznajemy właściwy kierunek. Po długim używaniu może stać się to na tyle naturalne, że nie będziemy rejestrować dotyku, ale „poczujemy” kierunek.

Proces rozwoju został zdefiniowany poprzez kilka aspektów, które powracały i wpływały na siebie nawzajem na każdym etapie. W ten sposób stanowiły ramy procesu projektowego: odczuwanie (sposób odbierania bodźców przez ciało), możliwości układów elektronicznych (sposób przekazywania bodźców), forma (sposób fizycznego wykonania). To także przykład ścieżki jak taki nowy zmysł jako ubieralne narzędzie zaprojektować.

Jakim obecnym zmysłem mamy poczuć nową informację? W jaki sposób możemy ją odczuć?

Wybierając jeden ze zmysłów możemy dopasować do niego adekwatny sposób komunikacji. Co oddziałuje na ten zmysł? W jaki sposób możemy go wywoływać? Jaka jest skala tego zmysłu? Przy działaniu z orientacją w przestrzeni podstawą było przekazanie przez pewien bodziec informacji o relacjach przestrzennych (o lokalizacji w przestrzeni względem innego obiektu, na przykład samego odbiorcy). Aby mieć możliwość przedstawienia informacji w sposób, który będzie informował o kierunku, zakres musiał być zbliżony do 360 stopni.

Wybierając zmysł inny niż wzrok, naturalnie podążyłem za dotykiem. Działając haptycznie, nie zaś wizualnie zacząłem eksplorację tematu umiejscowienia obiektu jak najbliżej ciała, w czymś czego stale dotykamy. Wytypowałem i przetestowałem kilka miejsc, którymi człowiek mógłby poczuć dostarczany bodziec. Testy wibracji na tych najbardziej unerwionych zdecydowały o dalszym działaniu na stopach. Możliwości technologiczne zaś zdeterminowały wybór wibracji jako źródła stałych i zmiennych bodźców mechanicznych. Nie chciałem dopuścić do przeładowania zmysłowego (sensory overload), stąd decyzja projektowa o głównym działaniu jako wskazówce wibracyjnej nadającej rytm oddechu i marszu. Dostarczenie zbyt dużej ilości bodźców może skończyć się niezrozumieniem informacji/sygnału.

Jakich komponentów elektronicznych użyć?

Na początek najbardziej dostępne są komponenty w sklepach internetowych dla elektroników. Płytki programowalne, sensory, aktuatory, silniki skonstruowane jako osobne elementy, które łącząc na płytce stykowej lub kablami i lutując ze sobą, mogą zacząć tworzyć logiczne i funkcjonalne układy. Osobiście podejmując pracę nad takim urządzeniem chciałem zaproponować pewnego typu nowy język, nowy kanał pozyskiwania informacji ze świata. Nie wysyłałem więc sygnału w systemie binarnym (czyli włączone – wyłączone). Programując w odpowiedni sposób taką wibrację mogłem wprowadzić rozróżnienie jej ze względu na typ przekazywanej informacji, rozgraniczając sygnały wibracyjnej wskazówki nadawanej podczas podróży od satysfakcjonującego mrowienia dotarcia do celu. Umożliwiło to również różnicowanie wibracji ze względu na czułość odbiorcy – niektórzy z nas potrzebują silniejszych bodźców od innych, inni zaś są o wiele bardziej wrażliwi.

Jak skonstruować takie urządzenie?

Niewątpliwie ważny jest wybór materiału, z którego powstanie urządzenie. Powinno współdziałać z układem, nie ograniczając jego funkcjonalności. W przypadku wibracji było ważne, aby użyte materiały nie pochłaniały wibracji, a sprawiały, że będzie bardziej odczuwalna. Większość materiałów wytworzonych przez człowieka jest skonstruowana w sposób absorbujący drgania dlatego interesującym wydały się dla mnie materiały silikonowe, które w zależności od poziomu twardości rezonowały lub izolowały wibrację. Stosując zaprojektowaną specjalnie formę i dzieląc proces odlewniczy na dwie części byłem w stanie umieścić precyzyjnie silniki wewnątrz wybranego materiału.

Symbioza

W takim interdyscyplinarnym procesie etapy nie następują liniowo, jedynie wpływają na siebie naprzemiennie, powtarzają się. Dostarcza to więcej informacji i otwiera nowe drogi działania. Mnogość eksperymentów i prób tworzy laboratorium możliwych rozwiązań, które zawsze warto sprawdzić. System, który zaprojektowałem, jako wkładka do butów z elektroniką wewnątrz mógłby być umieszczony głównie w butach pełnych i w nich używany jako haptyczny system nawigacji. Mógłby również być zaimplementowany w inne części garderoby by w ten sposób przekazywać informacje o przestrzeni. Użytkownik korzystając z urządzenia miałby do dyspozycji oznaczenia szlaków, mapy, kompas, posiadałby jednak dodatkowy zmysł, dzięki któremu znałby kierunek celu, w którym idzie. Mógłby przez to z wewnętrzną pewnością, że idzie w dobrym kierunku poruszać się po szlaku. Zamiast nerwowo spoglądać na mapę i kompas na górskich bezdrożach wystarczyłoby mieć wygodne buty i podziwiać piękno przyrody. Kierunek drogi po prostu czułoby się „intuicyjnie”. Aktualnie testowane są możliwe rozwinięcia interfejsu i technologiczne aspekty wykonawcze projektu Tremma. Więcej na jego temat można znaleźć na stronie internetowej projektu: www.wilczurak.eu/tremma 

Technologia otwiera przed nami wiele dróg, na pewno nie stanowi jednak rozwiązania wszystkich problemów. Działając coraz bardziej równolegle ze światem wirtualnym, nie zapominajmy o świecie rzeczywistym. A zwracając uwagę na pełny cykl życia materiałów i produktów, bierzmy także odpowiedzialność za naszą psychikę i doświadczanie. Myślę, że projektując od podstaw „inteligentne urządzenia” powinniśmy zwracać też coraz większą uwagę, aby myśleć perspektywicznie o przyszłości naszego gatunku i naszej planety. W końcu z urządzeniami obcuje się już od coraz młodszego wieku, co stanowczo wpływa na rozwój organizmu. Zdobywanie nowych zmysłów, poszerzanie ich zakresów to bardzo kusząca wizja ewolucji. Takie poszerzające percepcję urządzenia, mam nadzieję poszerzą naszą wiedzę i zrozumienie Wszechświata, rozszerzą symbiozę z naturą. Pozwolą nam też bardziej zrozumieć zwierzęta, siebie samych, a także potencjalne obce cywilizacje. W końcu jeśli gdzieś jeszcze jest inne życie i trafimy w końcu na siebie, możliwe, że będziemy potrzebowali kompletnie innych środków kontaktu niż te, które znamy obecnie. No bo właśnie, jak świat mogą postrzegać „oni”, jakie mogą mieć „zmysły”?

Wykorzystanie augmentacji sensorycznej w kontekście orientacji przestrzennej to tylko jedna z propozycji poszerzenia percepcji. Co z innymi zmysłami? Czy moglibyśmy otrzymywać dodatkowe zakodowane informacje za pomocą zapachu lub rozszerzając naszą propriocepcję? A może jesteśmy w stanie w ten sposób rozwinąć interfejs człowiek-komputer? W jakie inne umiejętności moglibyśmy siebie na drodze ewolucji wyposażyć? Pytań jest znacznie więcej, a poprzez projektowanie, prototypowanie i badanie rezultatów możemy szukać najlepszych odpowiedzi.

czytaj także: