Ale czy tak będzie?

Polski meblarski rynek projektowy obserwuję od mniej więcej siedmiu lat. Wtedy zacząłem współpracę z producentami. Widzę, jak powoli zmienia się podejście wytwórców do zawodu projektanta. Przestajemy w ich rozumieniu być „artystami pracującymi kredkami”, a stajemy się profesjonalistami rozmawiającymi ich językiem. Myślę jednak, że jeszcze potrzeba czasu, żeby profesjonalni projektanci stali się nierozłączną częścią procesu powstawania nowego produktu. Oczywiście różne są typy biznesu. Jedni oferują meble pod swoją marką – i tutaj spodziewam się, że projektant będzie coraz bardziej doceniany jako twórca zarówno konkurencyjnych i nowatorskich produktów, jak i marketingu, który dzięki dizajnerom zyskuje ludzką twarz.

Są producenci, którzy własne wyroby oferują do dalszej odsprzedaży, niekoniecznie oznaczając je swoim logo. Oni też zaczynają widzieć potencjał zwiększania konkurencyjności przez rozwój wzorów z udziałem projektanta. Tego typu firmy będą korzystać z usług dizajnera, tak jak obecnie wykorzystują marketing, serwis maszyn czy transport. Wszystkie usługi stają się coraz bardziej profesjonalne, więc usługi projektowe muszą nadążać za rozwojem.

Poziom usług projektowych podnosi się wraz z gromadzonym doświadczeniem, ale również dzięki technologiom. Na przykład druk 3D stał się już chwilę temu narzędziem tak naturalnym jak przysłowiowy ołówek. Ta technologia nadal będzie pomagać oszczędzać czas, jak również pozwalać na eksperymenty z materiałami czy formami.

Spora liczba producentów pozostaje podwykonawcami, inwestując w nowe technologie, i profesjonalnie produkuje powierzone wzory. Ten trzeci typ firm, w tym dość długim i powolnym procesie zadomawiania się naszego zawodu w świadomości producentów, popchnie wielu projektantów do tego, by zakładać własne marki, wykorzystując swoje świetne zaplecze. Brandy zakładane przez projektantów na Zachodzie i Północy Europy są zauważalne i dynamicznie się rozwijają. Ta praktyka wydaje się naturalna w czasach specjalizacji. Wielu producentów chce po prostu robić dobrze to, co potrafią, nie zajmując się na przykład komunikacją z odbiorcą końcowym.

Te prężnie rozwijające się marki mówią głośno o świadomości ekologii. Temat, który w wielu wypowiedziach marketingowych jest tylko wyświechtanym hasłem, stanie się oczywisty, ale mam też nadzieję, że obowiązkowy dla każdego z nas. Już teraz wielu klientów zaczyna świadomie kupować. Może jest to tylko moje naiwne życzenie, ale jakość, a nie ilość zaczyna być ważna.

Kiedyś, obserwując kolejną zautomatyzowaną linię produkcyjną, zastanawiałem się, czy jest szansa zastąpienia pracy projektanta na przykład programem, który po wprowadzeniu danych tworzyłby niezliczone wzory, z których producent tylko by wybierał. Choć pozostaje wiele trudności, które na to nie pozwalają, to istnieją już ludzie, którzy testują coś, co może tę wizję zbliżyć do rzeczywistości. W tym roku w Mediolanie pokazano krzesło zaprojektowane przez algorytm. Co prawda, po wygenerowaniu przez oprogramowanie forma potrzebowała jeszcze ręki dizajnera, która zadbała, aby mebel był lepszy w odbiorze, bliższy człowiekowi. Wyprodukowane zostało we wspomnianej technologii druku 3D.

Wspomnianego krzesła nie można kupić, ale są już marki oferujące zarówno fizyczne produkty wytworzone metodą addytywną, jak również modele do wydruku we własnym zakresie. Krok dalej jest dość futurystyczna, ale jednak nie tak nierealna wizja zniknięcia fabryk. Wyobraźmy sobie, że kiedy potrzebujemy na przykład nowych butów, podchodzimy do automatu, który skanuje nasze stopy, wybieramy model i w jedną chwilę drukuje dopasowane do naszej anatomii i potrzeb obuwie. Ile moglibyśmy zaoszczędzić paliwa, opakowań czy energii, gdyby było produkowane tyle, ile jest potrzebne, a nie tyle, ile pragnie się sprzedać.

Mam nadzieję, że rozwój technologiczny będzie szedł w parze z rozwijającą się dbałością o środowisko naturalne i świadomością naszego na nie wpływu. Postęp w wielu dziedzinach jest jednak tak szybki, że wyobrażenia o przyszłości odległej nawet o 10 lat za chwilę stają się nieaktualne, więc może zapomnijcie o tym tekście.

 


ilustr. Kamila Niedzwiedzka

Tekst jest częścią cyklu O przyszłości towarzyszącemu numerowi 1/2019 pisma FORMY pt. Projektowanie jutra.

czytaj także: