Nr 21/2024 Emocje i projektowanie
5 Relacje emocjonalne z rzeczami

Nr 21/2024 Emocje i projektowanie

Biblioteka
  1. Wstęp 21

  2. Nawigowanie w krajobrazie emocji

  3. Projektowanie przyjemności użytkownika w relacjach z przedmiotami

  4. Komizm a dizajn. Śmiech jako krytyka i terapia

  5. Aby emocje znów były wyjątkowe

  6. Relacje emocjonalne z rzeczami

  7. Emocjonalna dolina osobliwości


5 Relacje emocjonalne z rzeczami

Nasze związki z rzeczami, które posiadamy, są złożone i wielowymiarowe, a ich znaczenie często wykracza poza wartość materialną. Analizy interdyscyplinarne łączące psychologię, socjologię, antropologię i badania nad zachowaniami konsumenckimi ukazują także różnorodność naszych związków z przedmiotami.

https://doi.org/10.52652/fxyz.21.24.5 

Nasze związki z tym, co posiadamy, nigdy nie są proste. To skomplikowana mieszanka przemyślności i niewinności. – Deyan Sudjic

Wszyscy mamy relacje z przedmiotami – posiadanie jest wszak fundamentalnym aspektem ludzkiego życia. Od czasów najdawniejszych cywilizacji tworzymy rzeczy i żyjemy z nimi, ale nasze związki z przedmiotami są bardziej skomplikowane, niż mogłoby się wydawać. Rzeczy, którymi się otaczamy, można podzielić na cenne i zwyczajne, z historią i przypadkowe, te istotne i te mniej; posiadamy je z różnych względów, ale relacja z nimi zawsze zawiera część naszej historii. To właśnie ten pierwiastek historii zawartej w zwykłym przedmiocie sprawia, że spośród wielu, którymi się otaczamy, część wyróżnia się i staje się dla nas ważna – te rzeczy odpowiadają często konkretnemu czasowi w naszym życiu, epoce, która reprezentowała jakieś aspekty naszej osobowości.

Nie ma wielkiego znaczenia, czy mówimy o prozaicznym przedmiocie użytku codziennego, czy o dziele sztuki – wartości, które im przypisujemy, nie zawsze mają związek z ich wyceną finansowa; wszystkie rzeczy wyzwalają w nas jakieś emocje, tłumaczą sens naszego istnienia na świecie, pozycjonują nas w nim, ułatwiają życie jednym, a utrudniają drugim. O rzeczach przedmiotach myśleć i mówić jak o „narzędziach” spełniających w naszej codzienności różne funkcje – mogą pomagać nam przybliżać się do naszych celów, okazywać szacunek czy wsparcie innym, porządkować nasze domy, opowiadać nasze historie, mogą zabawiać nas czy chronić przed samotnością.

Rzeczy i my, my i rzeczy

Badanie posiadania i relacji z rzeczami jest interdyscyplinarną dziedziną, która obejmuje między innymi psychologię, socjologię, antropologię i analizy zachowań konsumenckich. Przeprowadzono wiele badań, które starały się sklasyfikować ludzkie relacje z przedmiotami, odkryć, co stanowi o wartości obiektów, skoro niekoniecznie zawsze jest to wartość finansowa lub użytkowa. Jean Baudrillard pisał, że nie można stworzyć adekwatnej teorii rzeczy jedynie na podstawie teorii potrzeb i ich zaspokajania, lecz trzeba odnieść się do społecznej ważności i semantyki przedmiotów1. Bo, co prawda, badania potwierdzają, że nasze rzeczy zaspokajają wiele potrzeb emocjonalnych – mogą dawać nam poczucie bezpieczeństwa, pocieszać nas w samotności, czy nawet zwiększać naszą wiarę we własne możliwości – ale to nie wszystko. Relacje z rzeczami często służą nam w procesie budowania własnego „ja” i manifestowania go.

Ekspert do spraw kultury materialnej, Russell W. Belk, sformułował hipotezę autoekspresji poprzez przedmiot, zgodnie z którą ludzie używają rzeczy do wyrażania swojej indywidualności i ujawniania swojej tożsamości (rzeczywistej lub takiej, do której dążymy) innym. Posiadane przez nas rzeczy odzwierciedlają naszą osobowość, zainteresowania i aspiracje oraz mogą być wykorzystywane do sygnalizowania, kim jesteśmy i za czym się opowiadamy.

Bardzo ważnym zjawiskiem jest też tak zwany efekt posiadania, który polega na tym, że preferujemy te rzeczy, które już należą do nas, i przypisujemy im większą wartość. Przeprowadzono wiele ciekawych eksperymentów, na dzieciach i dorosłych, w których trakcie badane osoby odmawiały wymiany należących do nich przedmiotów na inne – nawet jeśli obiecano im identyczne kopie lub rzeczy o wyższej wartości materialnej. Co ciekawe, badane osoby widziały większą wartość w rzeczy należącej już do nich zarówno w przypadku przedmiotów posiadanych od dawna, z którymi wiązały je już relacje emocjonalne (na przykład ulubionych zabawek badanych dzieci), jak i gdy chodziło o nowe nabytki o małej wartości finansowej – gadżety reklamowe czy nieważne kupony na loterię.

Bazując na tych i podobnych im badaniach można by wysnuć tezę, że relacje, które budujemy z przedmiotami, często nie mieszczą się w schematach racjonalnego myślenia. Świadomie lub nie wielu z nas czuje, że nasze rzeczy są częścią lub wręcz przedłużeniem naszego „ja”.

Byty nie-ludzkie?

Jesteśmy zwierzętami społecznymi – aby czuć się bezpiecznie emocjonalnie, potrzebujemy dobrych relacji z innymi osobami. Czasami duże znaczenie nadajemy też otaczającym nas rzeczom nieożywionym, którym przypisujemy nawet ludzkie cechy, lecz choć lubimy antropomorfizować, nie robimy tego z każdym napotkanym obiektem.

Oczywiście, istnieją świadome zabiegi całych zespołów – specjalistów w zakresie projektowania, ergonomii, inżynierii i marketingu – sprawiające, że obiekt jest „jakiś”, wyzwala w nas konkretne emocje, co z kolei bezpośrednio wpływa na decyzje zakupowe i zaspokajanie potrzeb konsumenckich. Są jednak przypadki, w których antropomorfizujemy sami, a zjawisko to występuje już we wczesnym dzieciństwie. Dzieci do czwartego – piątego roku życia często przypisują rzeczom ludzkie cechy, bo nie rozróżniają obiektów ożywionych od nieożywionych, w związku z czym silnie „empatyzują” z przedmiotami. W tym wieku maluchy żywo reagują na akty niesprawiedliwości czy zaniedbania dotyczące rzeczy – jest im żal pluszowej zabawki, którą nikt dawno się nie bawił; często śpią z wszystkimi lalkami naraz, żeby któraś z nich nie poczuła się odrzucona. Jednak i u dorosłych możemy czasem zauważyć pewien rodzaj celowej antropomorfizacji rzeczy. Słynna twórczyni własnej metody sprzątania domów oraz autorka książek i programów o tej tematyce, Marie Kondo, zawsze dziękuje każdemu przedmiotowi przed jego wyrzuceniem. Uczy tego również ludzi korzystających z jej metody – jej zdaniem ma to zmniejszać poczucie winy, że porzucamy daną rzecz, ale też działać jako praktyka wdzięczności za to, co obiekt nam dał, czego nas nauczył w danym momencie życia.

A co antropomorfizowanie przedmiotów może mówić o naszym dobrostanie? W filmie Cast Away z 2000 roku Tom Hanks gra pracoholika, który zrządzeniem losu trafia na odizolowaną wyspę na Pacyfiku. Musi znaleźć sposób na radzenie sobie z czteroletnim odizolowaniem oraz samotnością i częściowo robi to zaprzyjaźniając się z piłką do siatkówki, której nadaje imię Wilson. Mężczyzna dzieli z Wilsonem zarówno radości, jak i trudy swojej codzienności: żartuje z nim, zwierza się mu, czasami źle go traktuje czy nawet wyrzuca w kłótni z jaskini. Kiedy wreszcie główny bohater bezpowrotnie traci Wilsona w falach oceanu, wpada w rozpacz, próbuje go dogonić, krzycząc: „Przepraszam, Wilson!”. Niestety, jest już za późno. Wiara w to, że nasze rzeczy są niejako przedłużeniem nas samych, ma swoje konsekwencje: sprawia, że w przypadku ich uszkodzenia czy utracenia, sami czujemy się zagubieni lub wręcz niekompletni. 

Nie trzeba jednak znaleźć się na bezludnej wyspie, żeby w starciu z samotnością zrobić to, co zrobił bohater filmu. My również w jej obliczu wymyślamy sobie towarzyszy, humanizując wszystko, co możemy – istoty nadprzyrodzone, smartodkurzacze, a być może czasem nawet coś tak niepozornego jak piłka do siatkówki. Teza, że osoby samotne, pozbawione silnych więzi z innymi ludźmi są bardziej skłonne do uczłowieczania rzeczy, budowania z nimi relacji i szukania w nich komfortu, którego im brakuje, została potwierdzona między innymi badaniami przeprowadzonymi na Uniwersytecie w Chicago i na Harvardzie, eksplorującymi korelacje między samotnością a skłonnością do antropomorfizowania przedmiotów. Psychologowie zaczęli od odróżnienia osób, które uważały się za przewlekle samotne, od tych, które czuły, że mają dobry kontakt z przyjaciółmi czy rodziną. W badaniu przedstawiono wszystkim kilka gadżetów, między innymi budzik na kółkach, który trzeba gonić po pokoju, aby przestał dzwonić. Następnie uczestnicy oceniali każde urządzenie pod kątem możliwości przypisania im ludzkich cech, na przykład: „ma własny umysł”, „ćwiczy posługiwanie się wolną wolą” czy „doświadcza emocji”. Wyniki były interesujące – samotni ludzie znacznie częściej niż osoby otoczone przez bliskich wierzyli, że zegary mają emocje, intencje i nawyki.

Naczynia na emocje

Niektóre przedmioty są od początku skonstruowane tak, aby działać głównie jako artefakty emocjonalne – na przykład obrączki czy relikwie. Historycznie zaklinanie w rzeczach pozytywnych emocji dotyczyło często przedmiotów wykonanych ręcznie, prezentów – na przykład bogato zdobionych wyprawek dla noworodków, haftowanych przez ich matki jako wyraz miłości.

Analogiczne sprawa ma się w przypadku emocji negatywnych – na przykład prezent od osoby, do której kiedyś żywiło się cieple uczucia, a z którą obecnie wiążą się bolesne wspomnienia, dla wielu osób radykalnie traci na wartości. Istnieją też przedmioty, które automatycznie budzą grupową antypatię z powodu tego, co reprezentują, z czym są kojarzone – doskonałym przykładem mogą być ubrania, w których musieli chodzić niewolnicy czy więźniowie obozów koncentracyjnych. Opisywane przez psycholożkę Olgę Stavrovą i jej współpracowników badania3 wykazały, że ludzie czuli wręcz obrzydzenie na myśl o kontakcie z przedmiotami takimi jak sweter seryjnego mordercy lub czapka oficera nazisty.

Można więc uznać, że pomimo ich materialności, rzeczy – a raczej nasze relacje z nimi – możemy zakwalifikować jako emocjonalnie niestabilne i podlegające dynamicznym zmianom: wraz z mijającymi etapami naszego życia, zwrotami w relacjach międzyludzkich czy dynamiką rzeczywistości historycznej i społecznej.

Rzeczy pomagają nam zrozumieć siebie i świat

W swojej książce The Object Parade Dinah Lenney pisze: „Rzeczy wszelkiego rodzaju – zwykłe, niezwykłe – związują nas z miejscami, ludźmi, przeszłością, z uczuciem i myślą, z nami nawzajem i nami samymi, z jakimś, w sposób bezsprzecznie nieuchwytny, rozumieniem upływu czasu. Przedmioty – osobno i w relacji z innymi przedmiotami – opowiadają historię naszego życia […]”4.

Można wnioskować, że przez własne bliskie relacje z obiektami łatwiej nam empatyzować z innymi ze względu na ich relacje z rzeczami: w pewnych kontekstach oprócz relacji rzecz – „jej człowiek”, istnieje też relacja rzecz – „inny człowiek”. Aspekt ten widoczny jest szczególnie w kontekście obiektów muzealnych. Muzeum jako takie tworzy konkretne narracje, w których są osadzone rzeczy, często w oderwaniu od naturalnych dla nich relacji z ludźmi – ich wytwórcą lub użytkownikiem. Rzecz, gdy trafia do gabloty, zmienia zupełnie swój kontekst – nie tylko użytkowy, ale też emocjonalny. Kiedy widzimy przedmiot użytku codziennego w takiej przestrzeni, zakładamy, że musi go coś wyróżniać spośród innych mu podobnych. Często kluczem do celnej interpretacji są dostarczone nam przez muzeum informacje na temat relacji tej rzeczy z „jej człowiekiem”.

A jak budujemy relacje z rzeczami w muzeach, jeśli tej informacji brakuje Niestety kontekst niezbędny do poznania danego obiektu jest szczególnie często pomijany w przypadku tak zwanych obiektów etnograficznych – w skrócie – nieeuropejskich, niezachodnich, bo nierzadko zostają one odarte z oryginalnego kontekstu i zredukowane do wymiaru estetycznego. Istnieje opisywany przez wielu badaczy związek między relacjami widza z obiektami muzealnymi a ogólnym kryzysem kulturowego uprzedmiotowienia. Dehumanizacja obiektów idzie w takich sytuacjach często ręka w rękę z dehumanizacją ludzi, do których należały – i jednym i drugim w procesie systemowego zniewolenia odebrano podmiotowość i znaczenie.

Głębia relacji z rzeczami, jaką wszyscy znamy – a więc wszyscy rozumiemy – powinna być kluczową częścią dyskusji na temat odpowiedzialności ciążącej na muzeach i innych instytucjach kultury; mogłaby stać się doskonałym narzędziem ułatwiającym tworzenie nowych, lepszych opowieści o świecie ludzi i rzeczy.

Towarzysze straty

Ważnym aspektem w relacjach z rzeczami są nostalgia, strata i żałoba – po zmarłej osobie, zwierzęciu, ale także formie życia, które straciliśmy. Oczywiście, dzielenie się historiami czy pielęgnowanie wspomnień może być źródłem pocieszenia dla kogoś w żałobie, ale obiekty materialne mają dodatkową moc – pozwalają utrzymywać pamięć i więź z bliskimi osobami lub miejscami, za którymi tęsknimy.

Nie jest to zresztą nowe zjawisko. W podsumowaniu badania przeprowadzonego w 2021 roku przez University of York5 sugerowano, że w czasach epoki lodowcowej ludzie zachowywali narzędzia codziennego użytku – łyżki, młynki – w celu zachowania relacji z ich zmarłym właścicielem. Jak stwierdził znany specjalista do straty i żałoby David Kessler, nasza ocena wartości przedmiotu, który został z nami po śmierci bliskiej osoby, często wynika bezpośrednio z tego, czy był on dla niej ważny – jeśli tak, to niemal automatycznie obdarzamy go większym uczuciem i budujemy z nim głębszą relację.

Rzeczy najważniejsze

Nie da się mówić o temacie relacji z rzeczami bez dotknięcia tematu ludzi, którzy z różnych powodów swoje domy pełne rzeczy musieli opuścić. Bez mówienia o migracjach, uchodźstwie, wysiedleniach i ludobójstwach.

Czy jednak z perspektywy siedzącego w wygodnym fotelu konsumenta potrafimy sobie wyobrazić, że jesteśmy zmuszeni opuścić dom, być może na zawsze, a w pośpiechu uda się spakować jedynie kilka drobiazgów? Jakie przedmioty wzięlibyśmy ze sobą w takiej sytuacji?

Dokonując, choćby tylko w myślach, klasyfikacji otaczających nas rzeczy, przypisujemy im wartość opartą na obecnych warunkach i aktualnie odczuwanych potrzebach. Próba zmiany perspektywy jest niemal niemożliwa. Pewnie niewielu wskazałoby zepsuty zegarek, nieużywaną już maszynkę do strzyżenia czy piórka gitarowe, a jednak to właśnie te przedmioty uchodźcy wybrali na swoich towarzyszy. Prawdziwą wartość, nasze „rzeczy najważniejsze”, rozpoznajemy dopiero wtedy, kiedy zmuszą nas do tego okoliczności, bo kiedy traci się wszystko, pojedynczy przedmiot może nabrać niezwykłego znaczenia.

W ostatnich latach zrealizowano kilka reportaży fotograficznych przedstawiających przedmioty, które zabrali ze sobą uchodźcy, uciekając ze swoich ogarniętych wojną krajów. Wśród uwiecznionych obiektów widzimy pluszowe zabawki, zapisy nutowe czy grające kartki urodzinowe. Wybór tych przedmiotów nie jest przypadkowy – obiekty, które z naszej perspektywy mogą wydawać się wręcz dziwnymi wyborami, odgrywają w trudnej sytuacji bardzo ważną rolę. Przedmioty codziennego użytku, które zwykle zapewniają wygodę lub komfort, nabierają głębszego znaczenia i stają się opowiadaczami historii, gdy rzeczywistość czyni je pozostałościami po zniszczonym świecie. Mając je przy sobie, ich właściciele są w niemal mistyczny sposób związani ze swoim poprzednim życiem – życiem, które musieli porzucić, a do którego mają nadzieję wrócić pewnego dnia. Wybór dotyczący zabrania danej rzeczy ze sobą staje się niejako samozobowiązania do pamięci.

Często migracja ma też wpływ na przyszłe relacje z rzeczami. W przeprowadzonych przeze mnie kilka lat temu wywiadach z syryjskimi artystami często poruszanym wątkiem było zagadnienie lekkiego podróżowania, ograniczenia liczby przedmiotów zabieranych ze sobą. Okoliczności, w których moi rozmówcy opuszczali swoje domy, były różne, ale nikt z nich nie miał przecież możliwości wzięcia wszystkich swoich rzeczy za granicę. Gdzieś po drodze musieli przyjąć nową filozofię – filozofię całego życia zamkniętego w kilku walizkach. To podejście w jakiś sposób wkroczyło też w ich nowe życia, urządzanie obecnych mieszkań, a w szerszej perspektywie – wpłynęło na ich ogólną relację z przedmiotami. Przymus pozostawienia za sobą rzeczy, które były dla nich ważne, sprawił, że świadomie wzbraniają się przed budowaniem podobnych relacji z nowymi przedmiotami. Jedna z osób wspominała w rozmowie, że w pierwszym mieszkaniu w nowym kraju miała wyłącznie rzeczy funkcjonalne, a przy ich wyborze w ogóle nie kierowała się gustem – świadomie nie kupowała niczego, do czego mogłaby się przywiązać, a z czym byłoby się później ewentualnie ciężko rozstać. Zupełnie jak w pięknym wierszu Stanisława Barańczaka Jeżeli porcelana, to wyłącznie taka: „jeżeli fotel, to niezbyt wygodny, tak aby nie było przykro podnieść się i odejść”6.

Co dalej?

Obiekty istnieją w naszym otoczeniu i my istniejemy przez obiekty – co tworzy żyzny grunt dla badaczy, psychologów, archeologów, antropologów, kuratorów, artystów i projektantów do tego, żeby ciągle eksplorować i kwestionować te relacje oraz dostrzec moc, którą dzięki nim dysponujemy. Jeśli zrozumiemy rzeczy jako towarzyszące nam byty nie-ludzkie – czasem przewodników w podróżach w czasie, a czasem komplementarne obiekty czyniące nas „całymi” – to z tej pozycji, rozumiejącej głębię relacji z rzeczami, możemy również stworzyć głębsze relacje z sobą i innymi.