4 Aby emocje znów były wyjątkowe
Jak się czujesz? Podenerwowana lub podenerwowany (iktsuarpok), oszołomiona lub oszołomiony (dépaysement) czy owładnięta lub owładnięty czymś (Torschlusspanik)? Może przypomniałaś lub przypomniałeś sobie o telefonie do wykonania, o kłótni tego ranka, czujesz zniecierpliwienie: „Kiedy będzie ten lunch?”? Mam nadzieję, że odczuwasz również Gezelligheid, przyjemność bycia wśród przyjaciół. 1
Każda i każdy z nas spędza dużo czasu, rozmyślając o uczuciach. Czasami chciałoby się położyć emocje na dłoni i obejrzeć z zewnątrz jak model. Kultura, w której żyjemy, zachęca nas do takiego myślenia. Słyszymy o sztucznej inteligencji i aplikacjach do rozpoznawania emocji, śledzeniu ruchów gałek ocznych, programach odczytujących mikroekspresje twarzy. Wiemy, że to oprogramowanie obciążone jest wyuczonym błędem, najbardziej widocznym w rozpoznawaniu osób ras innych niż biała, różnorodnych genderowo oraz z niepełnosprawnościami. Jest również inny problem. Wzniecając publiczną debatę o emocjach na bazie możliwych do zaobserwowania zjawisk, stajemy się skłonni myśleć, że są one dużo prostsze, niż w istocie są. Proponuję inne podejście do uczuć. Pomówmy o tym, że emocje mogą być nam nieznane. Aby znów stały się wyjątkowe. Pomogą w tym historie emocji. Poniżej najpierw przedstawiam podstawowe metody i idee związane z historią emocji, następnie dogłębnie analizuję konkretny przykład – historie radości, śmiechu i wesołości.
Czym jest historia emocji?
Co to znaczy, że emocje mają swoje dzieje? Wydaje nam się, że uczucia są ponadczasowe i uniwersalne. Jednak patrząc wstecz, widzimy, że języki i koncepcje emocji ulegają dramatycznym zmianom. Niektóre, niegdyś powszechne emocje, już nie istnieją. Mnisi zamieszkujący pustynię Synaj w I i II wieku naszej ery odczuwali acedię lub czczycę – słowa te nie są obecnie używane, jest to emocja „utracona” – określano tak bardzo specyficzny rodzaj apatii, rozpaczy nachodzącej człowieka wyłącznie w porze obiadowej, wierząc, że przynoszą ją złośliwe demony nawiedzające mnichów i kuszące do porzucenia powołania duchowego. Inne emocje w przeszłości wyrażano w sposób odmienny od dzisiejszego. Tęskniący za ukochanymi trubadurzy XII-wiecznej Francji ziewali z miłości: poeta Arnaut Daniel śpiewa: „Całymi dniami naprężam się, jak ptak stroszący piórka, ziewając za nią” 2. Zmieniły się też sposoby objaśniania emocji. XVI-wieczni lekarze europejscy myśleli, że gorące pasje powodowane są dziwnymi płynami i oparami – humorami – które wchodzą w reakcję z ciałem. W owym czasie wierzono, że wściekanie się może być sekretem wiecznej młodości, a mężczyźni zapuszczający obfite brody mają odwagi w nadmiarze. Wydaje się, że w przeszłości niektóre emocje silniej oddziaływały na ludzi. W XIX wieku w całej Europie umierano na chorobę zwaną nostalgią, potężną tęsknotę za domem, o której pisano traktaty medyczne 3. Dzisiaj to słowo oznacza sentymentalną tęsknotę za przeszłością. Zdecydowanie nie znajdziemy go na akcie zgonu, nie pomyślimy też, że nawet najcięższa tęsknota za domem może być śmiertelna. Utraciliśmy niektóre emocje, a stworzyliśmy nowe, co odzwierciedla zmieniające się zainteresowania i dylematy. Spójrzmy na szwedzkie słowo „flygskam” – dyskomfort lub wstyd, jaki dzisiaj odczuwamy w samolocie – lub angielskie „wrap rage”, oznaczające frustrację związaną z niemożnością otwarcia zgrzewanego opakowania. 4
Emocje zmieniają się w czasie, ale również w zależności od miejsca. Występują oczywiście słynne emocje nieprzetłumaczalne. Zapytany, z jakiego stanu uczuciowego płynęła jego muzyka, Fryderyk Szopen (według relacji jego przyjaciela i biografa Ferenca Liszta) odpowiedział, że z żalu: był on „pieśnią jego duszy […], której wyraz potrafił dać tylko za pomocą własnego języka […]. Jakby jego uszy łaknęły dźwięku tego słowa, które wyraża szereg emocji: od głębokiego ubolewania, poprzez wszelkie odcienie odczuwania, od nienawiści po skruchę, co powtarzał w kółko”. 5
Pojawia się więc pytanie: jeśli ludzie inaczej myślą i mówią o emocjach, czy odczuwają je również inaczej? Czy potrafimy odczuwać żal tak, jak odczuwał go Szopen? Na pewno nie ziewamy z miłości i byłoby dużym zaskoczeniem, gdyby ktoś umarł z nostalgii.
Wydawałoby się, że zamiast o emocjach mowa tu tylko o języku. Jednak dotykamy sedna tego, co postrzegamy jako emocje. Można o nich myśleć jak o prostych odruchach wywołanych sytuacją zewnętrzną. W sławnym eseju What Is an Emotion William James ujmuje to następująco: dostrzegamy niedźwiedzia, nasze ciało reaguje przyspieszonym biciem serca itd., salwujemy się ucieczką, a wszystko to odczuwamy jako „strach”. Mówi, że reakcje odruchowe pojawiają się jako pierwsze, a subiektywne uczucie ułamek sekundy później – James nazywa to „epifenomenem” – na nazewnictwie i interpretacji kończąc. 6
Jednak neurobiolożka Lisa Feldman Barrett twierdzi, że emocje stanowią złożone zjawiska kognitywne, elastyczne systemy nieodłącznie związane nie tylko z naszym ciałem, ale również z pojęciami i językiem, którym się posługujemy. Nasze uczucia pojawiają się falami o różnej sile oraz jako ekspresywne przeżycia, a języka używamy dla uporządkowania tych odczuć w znaczące wydarzenia. Równocześnie zmieniamy charakter swoich odczuć, a sposób ich postrzegania modyfikuje nasze doświadczenie. 7
Dobrym przykładem będzie anegdota amerykańskiej mniszki buddyjskiej Pemy Chödrön. Kilka lata temu w trakcie medytacji ogarnął ją niepokój. Poszła do nauczyciela, który dokładnie wysłuchał jej relacji i powiedział: „To była Błogość Dakini. To wysoki poziom błogości duchowej”. „No, no!” – pomyślała i pobiegła do domu medytować dalej. Oczywiście nigdy już nie doświadczyła tego uczucia. Historia ta pokazuje, że to, jak doświadczamy emocji, zmienia się w zależności od ich zrozumienia, nawet przechodząc z nieprzyjemności w przyjemność. Historyczka Barbara Rosenwein pisze: „Ponieważ emocje pozostają nieokreślone, dopóki ich nie nazwiemy, słownictwo z nimi związane jest szczególnie istotne dla sposobu, w jaki ludzie rozumieją, wyrażają, jak również »odczuwają« emocje” 8. 9
Poniekąd z tego powodu historyczki i historycy emocji interesują się językiem. Słowa związane z emocjami nazywamy emotywnymi. Koncepcja ta wywodzi się z idei filozoficznej, która głosi, że język nie tylko opisuje świat, ale również w nim działa i pracuje. Kiedy mówimy „kocham cię” lub „przepraszam”, kiedy się komuś oświadczamy, gratulujemy, ostrzegamy, coś w świecie się zmienia. Pomyślawszy lub wypowiedziawszy emotywne słowa, przekształcamy odczucia w określone emocje, co z kolei aktywuje całą kaskadę przekonań i wartości zmieniających nasze doświadczenia emocjonalne. 10
Język emotywny możemy postrzegać jako rodzaj praktyki, rytuału nazywania, który ożywia lub tłumi emocje. Większość uczuć stanowi kombinację owych praktyk nazywania i innych zabiegów kulturowych. Zamieszkujący Papuę-Nową Gwineę lud Baining mówi o awumbuk, letargu, który pojawia się, kiedy goście wreszcie opuszczą ich dom. My może odczulibyśmy ulgę, ale w tej kulturze osoby opuszczające domostwo zrzucają z siebie rodzaj ciężaru, aby móc lżej podróżować, i ten właśnie ciężar rzekomo zatruwa powietrze i wywołuje uciążliwe uczucie awumbuk. Gospodarze wystawiają więc w nocy misę z wodą, która pochłania złe powietrze, aby z samego rana wylać ją ceremonialnie w głębi lasu. Słowo oraz zestaw praktyk powołują więc emocję do życia, aby potem się jej pozbyć. Jeśli zatrzymalibyśmy się u rodziny z ludu Baining, niekoniecznie odczulibyśmy awumbuk w ten sam sposób.
Dlatego historycy i historyczki emocji wychodzą od założenia, że emocje nie są zjawiskami uniwersalnymi, a raczej praktykami kulturalnymi konkretnego pochodzenia. Co więcej, interesuje nas również zrozumienie, jak owe praktyki przecinają się z większymi zmianami historycznymi, aby same w sobie stać się motorami przemian. Z tą myślą przechodzimy do krótkiej historii uśmiechu, wesołości i niebezpieczeństw radości.
Historia śmiechu, wesołości i niebezpiecznej radości
Próbując zrozumieć odległe dzieje emocji, przyglądamy się językowi i rytuałom, obiektom, przestrzeniom, budynkom i sztuce, skupiając się również na tym, co Peter i Barbara Stearnsowie nazywają „emocjologiami”. Są to wytwarzane w danej kulturze zasady zarządzania emocjami, poprzez które uczymy się, które uczucia możemy okazać, a które stłumić, i w jaki sposób. Pomówmy więc o uśmiechu i śmiechu. 11
Kiedy francuska artystka Élisabeth Vigée-Lebrun, przyjaciółka Marii Antoniny, w 1787 roku zaprezentowała autoportret z córką, wywołała skandal. Nie dość, że portret ukazywał ją uśmiechniętą, to jeszcze widać było jej zęby! Na przestrzeni wieków portrety przedstawiały poważne twarze z enigmatycznie zaciśniętymi ustami, jednak już w latach 80. XVIII wieku arystokracja chętnie malowała się w zrelaksowanych, jowialnych pozach. Rewolucja czaiła się za rogiem, co nie umknęło uwadze uśmiechniętej arystokracji. Przeczuwała ona zmianę emocjonalnego tonu, rozpoznając ciągły ruch emocjologii. 12
Przez wieki to smutek – nie radość – był emocją szanowaną. Autorzy wczesnego modernizmu wręcz doradzali ludziom większą dozę żalu. Słynna, obszerna książka Roberta Burtona z 1621 roku The Anatomy of Melancholy kończy się łacińską maksymą „Sperate miseri, cavete felices” – w nieszczęściu, miejcie nadzieję; w szczęściu, strzeżcie się. Poważna mina kojarzona była z rzeczowością, bogobojnością, ponieważ melancholijny nastrój miał dociążać ciało, sprowadzać je na ziemię (po łacinie „humus”, od którego pochodzi „humilitas” – pokora). Istotne były również kwestie związane z próchnicą zębów i powstającym w jej wyniku odorem. W XVI wieku Erazm z Rotterdamu stwierdził, że niestosownym jest śmiać się, „aby ciałem wstrząsała pasja”, oraz że nigdy nie należy otwierać ust, jeśli nie jest to niezbędne. Wybuchy śmiechu przypisywano „dzieciom, kobietom i ludziom prostym” (jak w 1649 roku rzekł John Bulwer), szczególnie zaś osobom ras innych niż biała. Pewien podróżnik opisywał „dziwny i ordynarny” śmiech perskich kobiet, które podczas obiadu śmiały się tak donośnie, że „wypluwały mięso z powrotem na półmisek” 13. Dla europejskich elit śmiech był barbarzyństwem. Dlaczego więc francuska arystokracja zaczęła się uśmiechać? 14
Zdaniem historyka Colina Johnesa stało się tak między innymi ze względu na dużą zmianę reżimu emocjonalnego w Europie. Na początku XVIII wieku nowa, oświeceniowa generacja filozofów zaczęła rozmowę o wyzwoleniu spod kościelnej ponurości, o autentyczności i cieple emocjonalnym. „Trzeba się śmiać ze wszystkiego” – rzekł Wolter. Później Maximilien de Robespierre powie, że rewolucja sama w sobie motywowana była „świętą miłością do ludzkości”. Tworzyli oni w zasadzie, używając sformułowania Barbary Rosenwein, „społeczność emocjonalną” – grupę ludzi (choć dwuosobową), którzy podzielają te same wartości emocjonalne, sposób ich rozumienia oraz zasady określające, jakie uczucia mają być akceptowane, a jakie cenzurowane. 15
Arystokracja chciała prezentować się jako progresywna i egalitarna, a uśmiechy miały zapewnić jej dostęp do nowej społeczności emocjonalnej. Była to również okazja do pochwalenia się kosztownymi zębami z porcelany, które stanowiły innowację dentystyczną tego okresu. Dążono do wizerunku pełnego odprężenia i nowoczesności, ale cóż, za dwa lata nadeszła rewolucja. Uśmiech nie wystarczył.
Oto dzieje uśmiechu, choć nie istnieje jedna słuszna historia żadnej emocji. (Nie ma jednej historii uśmiechu; jest jedna z jego historii). Jak wszystkie, historie uczuć to splot perspektyw i doświadczeń. W każdym okresie historycznym istnieje i przenika się wiele społeczności emocjonalnych, których opinie na temat emocji i ich wyrażania mogą być sprzeczne. Co więcej, czasem ludzie w ogóle ignorują zasady.
Francuska arystokracja szybko przestała się uśmiechać. Jednak w Ameryce XX wieku nastąpiło ponowne odrodzenie wesołości. W 1927 roku w fabryce Hawthorne Plant Western Electric Company w Chicago przeprowadzono eksperyment. Ta potężna, zbiurokratyzowana korporacja dostarczała części do wytwarzania telefonów, a zakład zatrudniał 29 tysięcy pracownic 60 narodowości. Imigracja stanowiła tanią siłę roboczą, która zbudowała nowoczesną Amerykę. Cztery z przedstawionych kobiet pochodziły z rodzin polskich, piąta z czeskiej, a szósta urodziła się w Norwegii. Było ich w sumie dziewiętnaście lub dwadzieścia i wszystkie, z wyjątkiem jednej zaręczonej dwudziestoośmiolatki, były singielkami. Każda w niecałą minutę potrafiła złożyć mały przekaźnik telefoniczny. 16
Ich wydajność miała zostać zbadana przez psychologów. Na przestrzeni kilku miesięcy zmierzono każdą zmienną, która mogła potencjalnie wpływać na produktywność pracownic: oświetlenie, temperaturę w pomieszczeniu, częstotliwość, porę i długość przerw, co jadły na obiad, co robiły poprzedniego wieczora, jak długo spały – wszytko to skrupulatnie zapisywali obserwatorzy, siedzący w tej samej sali i przyglądający się pracy. Emocje kobiet początkowo nie były uwzględniane w badaniu, jednak rychło okazało się, że nie można ich ignorować.
W grupie szybko narastało napięcie. Szczególnie dwie z kobiet okazywały wrogość i niechęć do eksperymentu, spędzając prawie 75% czasu, „rozmawiając i śmiejąc się”, kpiąc z obserwującego. Ich produktywność oczywiście spadła. Kiedy owe dwie kobiety zostały zastąpione innymi, atmosfera pracy uległa zmianie. W kwietniu 1928 roku odnotowano, że zatrudnione spędzały teraz wspólnie czas poza godzinami pracy, zapraszając się wzajemnie na domowe przyjęcia. Wydawało się to wyznaczać nowy etap współpracy, a wydajność wzrosła. W fabryce badane były bardziej radosne, a panująca atmosfera cechowała się krzepiącym entuzjazmem.
Stanowiło to początki zjawiska, które w książce Uczucia w dobie kapitalizmu socjolożka Eva Illouz określiła mianem „kapitalizmu emocjonalnego”. „Kapitalizm emocjonalny” jest kulturą, w której „dyskursy i praktyki emocjonalne i gospodarcze kształtują się wzajemnie”. Zrozumiano więc, że zarabianie pieniędzy wiąże się z wysiłkiem emocjonalnym. Jest to kultura, gdzie emocje mogą zostać wyizolowane, zbadane, zmanipulowane i kontrolowane w służbie zysku korporacyjnego. Co więcej, utrzymanie określonych stanów emocjonalnych – w przypadku fabryki: gotowości do współpracy i „wesołości” – staje się elementem pracy. Psychologowie wprowadzili rozróżnienie pomiędzy destruktywnym śmiechem wynikającym z dowcipów środowiskowych, sitwy i szyderstwa, a pomocnym śmiechem koleżeństwa i tworzenia więzi. Zdaniem autorki terminu „praca emocjonalna” Arlie Hochschild, „sprawianie wrażenia, że lubimy naszą pracę, staje się elementem pracy” 17. 18
Jednak z nadejściem nowych reżimów emocjonalnych pojawiają się osoby im przeciwne. Sara Ahmed identyfikuje „emocjonalnie obcych” [affect alien] – osoby doświadczające wstydu lub trudności ze względu na poczucie, że ich emocje są inne od powszechnie pożądanych lub że „odpowiednie” obiekty szczęśliwości wcale ich nie uszczęśliwiają. Kiedy ludzie wyraźnie odstają od panującego reżimu emocjonalnego, ich zachowanie może zasilać komunały lub stereotypy, rozpowszechniane w szerszej kulturze. Ahmed podaje przykład „feministycznej malkontentki”, która zamiast świętować na weselu, odczuwa dyskomfort wynikający z patriarchalnej historii i konsekwencji tego dnia. Wśród wskazanych przez Ahmed „emocjonalnie obcych” znajduje się „melancholijna migrantka”, która w przypadku nowego szkolenia z zakresu wesołości, zapoczątkowanego w fabryce Hawthorne w Ameryce lat 20. zeszłego wieku, byłaby właśnie taką postacią, o jakiej zachowanie toczyła się stawka. 19
Panie domu, pracownice i pracownicy biurowi, robotnicy i robotnice w fabrykach – wkrótce wszystkich wzywano do bycia szczęśliwszymi w pracy. Dotyczyło to nawet głów państw. Jeśli przyjrzymy się portretom wcześniejszych prezydentów Stanów Zjednoczonych na stronie internetowej Białego Domu, zobaczymy, że Warren Harding wygląda bardzo poważnie. Franklin Delano Roosevelt – dość poważnie. Harry Truman ma już lekką iskierkę w oku. W 1953 roku Dwight Eisenhower ewidentnie się uśmiecha. A potem promienny uśmiech Johna Kennedy’ego – od tamtej pory niemal każdy prezydent USA śmieje się z oficjalnych portretów pełną gębą.
Podczas gdy jedne grupy amerykańskiego społeczeństwa w określonych miejscach były zachęcane do uśmiechu i sprawiania choćby pozorów optymizmu, inne ostrzegano wręcz przed okazywaniem wesołości. W instrukcji postępowania dla dzieci afroamerykańskich z 1905 roku pastor Silas X. Floyd przestrzega dziewczynki przed zachowywaniem się jak „głośnie dziewczyny”, z którymi zetknął się w autobusach w Auguście w stanie Georgia. Wytyka owym dzieciom ich entuzjazm i dowcipy, potępia czystą przyjemność, jaką czerpią z młodości i wolności, twierdzi, że powinny powściągnąć i stłumić emocje. Była to kwestia moralnej stosowności oraz zachowania odpowiedniego dla płci. Była to również sprawa bezpieczeństwa. Z uwagi na rasistowską politykę stanu, w którym młode czarne kobiety bywały bezpodstawnie aresztowane w czasie spotkań z przyjaciółmi, śmiech i dobra zabawa ze znajomymi rzucały się w oczy, przez co kobiety stawały się celem takich działań 20. 21
Jak widzimy, obok gospodarczych aspektów wesołości występują również polityczne aspekty regulujące przyjemność i to, komu wolno ją odczuwać. Częścią ruchu na rzecz praw obywatelskich było propagowanie publicznej radości i wykorzystanie jej jako narzędzia w walce z opresją. Czarne kobiety, które śmiały się publicznie, na przykład w nowojorskim metrze, mogły być uznane za „emocjonalnie obce”, ponieważ używały uczuć jako formy oporu. Cieszyły się przyjemnością i radością życia w czasie, gdy publiczne okazywanie wesołości było potępiane przez czarnych przywódców moralnych i traktowane z podejrzliwością przez białe społeczności, dla których śmiech osób czarnych był historycznie znakiem braku należytego szacunku i nieposłuszeństwa. Podsumowując, można powiedzieć, że emocje nie tylko zmieniają się wraz z upływem czasu i stanowią odzwierciedlenie zmian politycznych, ale też same w sobie stają się czynnikami przemian historycznych.
Mam nadzieję, że powyższy artykuł daje czytelniczkom i czytelnikom wgląd w zagadnienie historii emocji oraz przedstawia sposób myślenia użyteczny w dalszych badaniach. Rozpoznawanie głębokich kulturowych narracji dotyczących emocji nabiera coraz większego znaczenia w czasie, gdy debata wokół tematu uczuć jest wciąż upraszczana i redukowana. W moim przekonaniu historie i kultury emocji mają głęboki sens. Dotyczą nie tylko interpretacji emocji, ale stanowią też integralną część naszych uczuć. Kultury, które zamieszkujemy, a one zamieszkują nas, są kluczowym elementem samych emocji. Zwrócenie na nie uwagi pozwoli nam uwzględniać różnorodność i szeroki zakres naszych uczuć oraz zrozumieć, że emocje nie są zjawiskiem stałym, a ich znaczenie kształtuje się pod wpływem wielu nachodzących na siebie, czasem wręcz kolidujących „społeczności emocjonalnych”, do których należymy. Takie podejście, moim zdaniem, pomoże nam sprawić, że emocje znów staną się wyjątkowe.
Oczywiście, historycy i historyczki mogą zajmować się wyłącznie pozostałościami emocji. Możemy czytać o stanie emocjonalnym innych osób we wspomnieniach lub próbować go zrozumieć poprzez ważne dla nich przedmioty, zamieszkiwane miejsca, a nawet listy i pamiętniki, lub może oglądając zdjęcia. Ale są to tylko ślady wewnętrznych uczuć. Subiektywnie odczuwane emocje pozostają dla nas zagadką. Jak wszystko, co dzieje się w umyśle innych.